|
16.02.2005, 17:46 | #1 |
Zarejestrowany: 05.10.2004
Płeć: Kobieta
Postów: 432
Reputacja: 13
|
Odc. 2
Liza poczuła, że traci przytomność. Powoli zamykała oczy…
Nagle poczuła zimno posadzki. Ocknęła się. Zobaczyła staroświecki pokój. Powoli podniosła się. Podłoga zaskrzypiała cicho. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Złote świeczniki wisiały na ścianie, pokrytej ciemną tapetą. Usłyszała głośne bicie zegara. W rogu stał mały, zakurzony stoliczek, a obok niego duża, wykonana z drewna biblioteczka. Wstała na nogi. Usłyszała ciche chrząkanie jakiejś osoby. Wtedy ją zobaczyła. Siedziała na dużym, starym fotelu, który stał w rogu pomieszczenia. Kobieta była ubrana w czarną suknię i miała bardzo bladą skórę. Patrzyła się w ciemny sufit, nie zwracając uwagi na Lizę. Owa kobieta miała siwe, postrzępione włosy. Dziewczyna postanowiła podejść do tajemniczej kobiety. Podeszła do niej niepewnym krokiem. Stanęła przed jej fotelem. -Przepraszam…eee…gdzie je jestem? – zapytała cicho. Kobieta nie odpowiedziała. Dalej patrzyła się w sufit. -Proszę pani, może coś panią boli? – spytała jeszcze raz, widząc, że kobieta nie zwraca na nią uwagi. Kobieta dopiero teraz ją zauważyła. Obróciła głowę, i popatrzyła swymi oczami na Lizę. Miała smutne, szare oczy, w których malowała się nienawiść i niechęć do wszystkiego, i wszystkich. Cerę miała bardzo bladą, wprost białą, którą pokrywały różne, ale lekkie znamienia. -Witaj, moje dziecko – powitała się. Jej głos był zimny, choć teraz dziewczyna odczuła w nim nutkę radości i ciepła. -Dzień dobry - powitała ją tym razem pewniej brunetka. Staruszka powoli zamknęła swe szare oczy. -Podejdź do tego obrazu – kobieta pokazała szarym palcem na obraz wiszący za Lizą. Dziewczyna podeszła powoli do tego obrazu. Był na nim mężczyzna w średnim wieku, w czarnych włosach i wąsach. -No niezłe, niezłe…czyżby SimGog? – pomyślała. Spojrzała pytająco na staruszkę. Ona znów wpatrywała się w sufit. Liza patrzyła tak na owy obraz przez chwilę, gdy nagle staruszka podeszła do niej. -Moje dziecko…życie nauczyło mnie tyle…- w oku starszej pani zakręciła się łezka – to mój mąż, tak. Bardzo mi go brakuje… Zginął. Tak po prostu. Moja misja się kończy. Misja? Po prostu… przysięgłam siłom z zaświatów, że będę pomagać ludziom… ale mojej misji nadchodzi koniec. Muszę ją przekazać dziewuszce o czarnych, pięknych włosach i zielonych oczach, córce Berty. To jesteś ty, kochanie. – powiedziała nieco przeciągając sylaby staruszka. -Eee…- Liza zawahała się. Staruszka spojrzała na nią troskliwie. -Ale jest jeszcze jedno. Ważne… Ten, kto będzie pełnił misję, jest zaklęty. Zostanie nieśmiertelny. Ale jeśli postąpi źle, umrze w strasznych męczarniach. Zostanie przeklęty na wieki…Lizo, musisz wyjechać…- rzekła bardzo poważnym tonem. -Aha… - mruknęła dziewczyna, bardzo zdziwiona. Staruszka powoli zbliżyła się do niej. Położyła jej rękę na ramieniu. -Dobrze pełnij swoją misję, Lizo. Ja odchodzę. W każdej chwili ci pomogę... - powiedziała i nagle znikła. Po prostu została po niej tylko kupka piasku na posadzce. -Do widzenia… - szepnęła, choć trochę za późno. Nagle poczuła, tak jak wtedy, że jakieś lodowe liny zaciskają się w okuł jej ciała. Zacisnęła wargi. Poczuła, że powoli zamyka oczy. Zimny wiatr powiał jej czarnymi włosami… -Liza! – usłyszała nad sobą głos swej przyjaciółki. Obudziła się gwałtownie. [Obrazek] -Czemu się tak drzesz mi nad uchem? – spytała szyderczo brunetka podnosząc się powoli. Nagle wszystko wróciło jej do pamięci… -Krzyczałaś na cały korytarz. Co ci się śniło? – zapytała troskliwie Laura. -To nie sen… to.. to coś ważniejszego…- mruknęła cicho do szatynki i opowiedziała jej całą historię. Laura patrzyła na nią ze zdziwieniem. -Musimy stąd wyjechać. I to szybko. – dodała powoli Liza. Laura spojrzała na nią z niedowierzaniem. C.D.N. |
|
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|