Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 07.03.2005, 10:46   #1
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Daleko za mgłą

Spis treści: I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII XIII XIV

Wstęp powinien Wam wiele wyjaśnić...

Odcinek 1- Wyprawa
Możecie mówić co chcecie, ale zawsze należy wierzyć w baśnie. W historie o mężnych rycerzach i damach uprowadzonych przez smoki. O turniejach na śmierć i życie, niebezpiecznych wyprawach na egzotyczne stwory. Należy dbać o pamięć o wydarzeniach, które nigdy nie miały miejsca. Czytać zapiski wędrownych magów i szalonych kapłanów. Pokładać nadzieję nawet w czyny, które nie mają swojego punktu w czasoprzestrzeni. DLa innych nie istniały, ale... Kiedy uwierzymy, będziemy pewni, że gdzieś tam rozgrywa się akcja tej historii. Nie wiem gdzie, więc, co logiczne, nie powiem wam tego. Zacznijmy może jak w baśniach. Dawno, dawno temu...

- Barman! Jeszcze jedno piwo!- krzyknął gość z drugiego końca sali.
- Valona! Valona! Podaj trunek!- zawołał szynkarz.
Naleen von Arbanddel znajdowała się w "Karczmie pod Smoczym Skrzydłem" i topiła smutki w szklance z zagranicznym winem. Lubiła tu przychodzić. Barman, zwany przez przyjaciół Grubciem, zawsze jej wysłuchał.

- Boję się o was- powiedział szynkarz.
- Co ty możesz wiedzieć? Siedzisz tutaj, rozlewasz napoje... Tam dopiero zaczyna się życie- odpowiedziała dziewczyna.- Wierz mi, nie wytrzymam już tutaj. Muszę to zrobić.
- Może mi nie uwierzysz, ale... Kiedyś, przez jedną złą decyzję, straciłem wszystko co było mi cenne.
- Dlaczego miałabym nie zaufać twym słowom, przyjacielu?
- Bo ja... No cóż, byłem rycerzem. Kiedy zaś przeze mnie zaginął wielce poważany hrabia Lorr, zabrano mi ostrogi... Boję się, że tak samo będzie z wami. Zrozum. Nie chcę żebyś skończyła jak ja czy też moja córka.
- Ta wyprawa może co najwyżej doprowadzić do mej śmierci. Nikt inny nie ucierpi.
- Nie chcę cię zakopywać w ziemi, maleńka. Nie zejdziesz z tego świata przede mną, obiecuję ci.
- A skąd możesz to wiedzieć? Zresztą, nieważne. Daj jeszcze jedną lampkę wina.
Naleen oddała się zamyślaniom. Grubcio nie miał racji. W prawdzie nie mieli pewności, że wszystko się uda, ale... Jeśli nie spróbują to się nie przekonają. Bez ryzyka nie byłoby zabawy.
- Proszę- powiedział barman.- To jest lepsze.
- Co to?
- Woda z rzeki Saness. Nie powinnaś tyle pić. Jesteś jeszcze bardzo młoda.
- Nienawidzę wody. Woda, woda, woda! Tylko woda. Co ja jestem? Wielbłąd?
- Czy kiedykolwiek piłaś TĘ wodę?
- Nie.
- To jak możesz wydać taki osąd?
Grubcio jak zwykle umiał ją do czegoś przekonać. Nie ważne było, czy ta woda smakuje dobrze, czy źle. Dziewczyna zamyśliła się. Wędrując po krainie myśli, nie wychwyciła swoim czujnym uchem, że wypowiada na głos:
- Ech... Dlaczego nie mam takiego brata jak on? Fissero to maszyna do zabijania... Nie wiem, jak wytrzymam bez jego porad. Jest taki kochany. Mógłby jechać z nami... Nie, to zły pomysł. Z drugiej strony...
- Czasem potrzebna jest maszynka do mięsa, maleńka. Walczyć ma intelektualista? Nie bądźmy śmieszni- dokończył Grubcio.
- Słyszałeś?
- Mówisz dość głośno- usłyszeli głos z tyłów pomieszczenia.

Z mroku wyłoniła się postać młodej kobiety, niewiele starszej od Naleen. Długie blond włosy opadały jej na ramiona, błękitne oczy wprost świeciły w ciemności. Piękna nie była, bowiem w jej wyglądzie brakowało czegoś... istotnego. Mimo iż posiadała wszystkie części ciała, była jakby pospolita, zwykła i nieciekawa. Każdy mógł być taki jak ona. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, takie przynajmniej było odczucie Naleen.
- Kylei!- krzyknęła dziewczyna.
Z panną O'ghomes znała się od dziecka. Razem wychowywały się w tej małej wiosce. Potem Kylei zniknęła, a dziewczyna musiała nauczyć radzić sobie w życiu bez pomocnej dłoni przyjaciółki.
- Kylei, Kylei. Tak mi się przynajmniej zdaje. Słuchaj, młoda. Mam z tobą trochę do obgadania. Grubcio, dwie lampki wina proszę!

Ostatnio edytowane przez Olciaa : 31.12.2005 - 14:39
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 08.03.2005, 09:33   #2
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Miało być Kylei... Nie będę zdradzać "źródła" większości nazw własnych w tym FS, ale jeżeli się korzysta z niego nałogowo, bardzo łatwo się domyślić.
Przepraszam za jakiekolwiek literówki. Każdemu mogą się zdarzyć. Jeżeli coś zauważycie- mówcie, a ja poprawię.
Odcinek 2- Wieczór

- Nie, Kylei, Nie- powiedziała Naleen.
Nie wiem do końca o co chodziło. Logiczne jest też to, że skoro nie wiem, to wam też nie powiem, racja?
- Zgódź się. Będzie to z pożytkiem dla nas wszystkich- przekonywała panna O'ghomes.
- Nie! Zrozum, nie mam prawa się na to zgodzić! Nie obchodzi mnie co mówi Fissero! On mnie w to wciągnął, ale nie! Kochana, to zbyt ryzykowne. Nie mogę być odpowiedzialna za jeszcze jedno życie!
- naleen, chyba mogę ryzykować własnym życiem?
- Tak, ale nie ze mną. To nie jest wyprawa do lasu na grzyby.
- Czy ty... Czy ty nie wierzysz w magię?
- Nie wierzę w tandetne sztuczki wędrownych magów, moja złota. Czyli w twoje też. Magia... Magia to coś więcej. To... Magia jest nierozłączna z wielkim światem, nie z naszą małą wioską.
- Echh. Rozumiem. Dla ciebie jestem zbyt mała, by czarować. A więc żegnaj...
Odeszła. Smutna, zgarbiona, niepocieszona. Odeszła, by nie powrócić w to miejsce. Wcześniej bowiem ma utracić swe nędzne życie, ale to już inna historia. To opowieść, którą na pewno jeszcze usłyszycie.
Naleen siedziała przy stoliku i patrzyła, jak Kylei ją opuszcza. Było jej z tym ciężko, bo mogła ją znów stracić. Rozmyślania przerwał jej głos Grubcia:

- Valona! Nie podsłuchuj cudzych rozmów!- dziewczyna spłonęła ze wstydu.
- Spokojnie, ja i tak miałam iść...
Ruszyła pustą ulicą. Był środek nocy, wszyscy już dawno ukryli się w domowym zaciszu. Ona sama, jedna, wśród gwiazd śmiejących się szyderczo. Gdzieś tam, na północ, cel ich wyprawy, tak daleki i bliski zarazem. Księżyc świecił na niebie... Och, jak wiele Naleen by dała, by móc stać się wilkołakiem i uciec... Przed siebie, nie patrząc na nic. Nie mogła. Musiała tu zostać, pomóc bratu... Nie miała prawa ulżyć sobie. Musiała... Nieść pomoc.
Wróciła do domu. Ze zmęczenia opadła na starą, 100-letnią ławkę. Spojrzała na mury.

"Tyle przeszły"- pomyślała.- "Tak wiele wspomnieć. Gdyby umiały mówić..."
"A kto powiedział, że nie umiemy?"- odezwał się w jej głowie dziwny głos.
"Aaaa!"- krzyknęła Naleen i odskoczyła od ławki.
"Wyluzuj, ślicznotka. Złość piękności szkodzi."- kontynuował.- "My nie szkodzimy ludziom. Osoba budująca nas była lekarzem. Pamiętaj: Primum non nocere!"
"C-co?"- spytała dziewczyna.- "Kim ty jesteś?"
"No jak to kim? Starym murem! Nie przedstawiłem się? Oooo, pardon. Nazywam się Lucjusz Merkucjo Tybalt Parys II Stary. A ty?"

Ostatnio edytowane przez Olciaa : 08.03.2005 - 09:40
  Odpowiedź z Cytatem
stare 09.03.2005, 10:48   #3
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Najpierw chciałabym wyjaśnić dlaczego odcinki takie krótkie. Jest to wynikiem mojego niezdecydowania. Piszę wiele razy dłuższy odcinek. Dzielę go na niewiadomo ile części, zostawiam pierwszą, resztę wyrzucam. Potem tą pierwszą poszerzam ciut i zostaje takie coś.

Odcinek 3- Tajemniczy ogród

- To niemożliwe...- powiedziała Naleen.- To...
- Magia- odrzekł stary mur, Lucek.- Magia tego ogrodu.
W głowie zabrzmiały jej słowa Kylei "Czy ty... Czy ty nie wierzysz w magię?". Nie wierzyła. Wmawiała sobie tę wiarę. Ale teraz... Teraz wszystko się zmieniło. Zaczarowany ogród? Dawniej wydałoby się to jej bajką, wymyśloną historią do przeczytania przed snem. Kochała swoje poglądy, ale kiedy zetknęły się z rzeczywistością, musiała je opuścić. "W cel naszej wyprawy też nie wierzyłam. A jednak"- powiedziała w myślach.
- Opowiedzeć ci coś? Róże znają bardzo ciekawą historię- zaproponowała jabłonka.
- T-tak- odpowiedziała jąkając się Naleen.
- Więc dobrze- usłyszała piskliwy głosik.- Dawno dawno temu...
W tym domu mieszkała Lidia Majeer, twoja prapraprababka. Miała trzy niezwykle nieurodziwe córy, Mariette, Lyssan i Venerę.
- Stop! To babcie mojej mamy?
- Nie! Nie uprzedzaj faktów! Więc... Dawno dawno temu...
- Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami...- dopowiedziała Naleen.

- Żyła królewna Śnieżka z siedmioma krasnalami. Z kim rozmawiasz?- spytał rozśmieszony Fissero.
Tenże Fissero był bratem naszej głównej bohaterki, jak również jej "partnerem". Wszystko robili razem i doskonale się uzupełniali. Ona- intelektualistka, on-
maszynka do zabijania.
- Och, Fiss, nie teraz. Wejdź do środka, wyśpij się. Czeka nas długa podróż-
machinalnie odrzekła kobieta.
"Nie teraz" był jej uubionym zwrotem wypowiadanym do braciszka. Nie lubiła go, bo torturowanie pająków nie było jej życiową pasją.
Gdy Fissero zniknął w domowym zaciszu, rośliny kontynuowały.
- Dawno, dawno temu... A zresztą! Co ja ci będę opowiadać! Sama zobacz!- krzyknęła ochoczo różyczka.
Nagle przed oczami Naleen ukazała się stara, stalowa furtka. Podeszła do niej i chwyciła za klamkę. Zamknięta. Kobieta zaczęła ją szarpać, ale to nic nie dawało. Zamek nie chciał puścić. "Stop! Po coś ojciec nauczył mnie tego wszystkiego! Jestem złodziejką i nie mogę otworzyć zwykłej kłódki?"- pomyślała. Koło jej nogi pojawił się scyzoryk. Pokręciła nim z zamku. Kłódka odpadła. Popchnęła drzwiczki, które natychmiast się uchyliły. Podniosła stopę i...

- Naleen! Nie śpij tyle! Musimy ruszać!- usłyszała stanowczy głos Fissera. - Ubieraj
się szybko, na śniadanie nie będzie czasu. Tylko weź wytrych i jakiś nóż, żebyś mogła w razie czego zająć się brudniejszą robotą...
"Co, gdzie, jak? Gdzie ogród? Gdzie ona jest?"- w głowie dziewczyny pojawiło się wiele pytań, za to zero odpowiedzi. Leżała na podłodze przed domem, przy pieniu jabłoni. Pamiętała tylko furtkę i stary, ciężki klucz.
Po chwili rozmyślań wstała. "Była pełnia. Wiele wtedy śnimy."- pomyślała. Nie miała jednak racji...
Pobiegła na górę i przebrała się. W pośpiechu zjadła dwie kanapki. "Nie będę się głodzić"- stwierdziła. Wybiegła przed dom. Sylwetka brata zniknęła wlaśnie za horyzontem.
- Czekaj! Czekaj!- krzyczała, ale on już nie słyszał.

Ostatnio edytowane przez Olciaa : 09.03.2005 - 13:18
  Odpowiedź z Cytatem
stare 10.03.2005, 10:36   #4
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Prosiłabym o argumentację- jeśli coś ci się nie podoba, napisz co.
Aaa, póki jeszcze pamiętam. Lina, Bruno, Tavion, Umbri- dzięki za pomoc.
Odcinek 4- Las

- No to świetnie- powiedziała Naleen po godzinie błądzenia po lesie.- Zgubiłam się. Gdzie Fissero?
Dróżka leśna. I ona, sama. Tak przynajmniej jej się zdawało. Zresztą- nieważne.
- Co ja mam zrobić? Znaleźć buty siedmiomilowe? Nie, zły pomysł. Uderzyć obcasikami o siebie? Nie! Nie będę wykorzystywała cudzych pomysłów! Sama coś wymyślę! Chociaż, może te buty też są zaczarowane...
Dylemat- chwytać się wszystkiego co popadnie czy wierzyć w racjonalne idee? Chciała wrócić do domu lub trafić do Fissera, ale... To nie było takie proste. Samotna dziewczyna, z kłopotami z orientacją w terenie, zaczęła szukać pomocy.
- Tak, panienko?- usłyszała dziwny głos.- Zawsze do usług.
"Elfy? W środku lasu? Tak nagle? O nic nie prosiłam. Dziwne... Bardzo, bardzo niesamowite."- myślała.

- Nie bój się nas. Usłyszałyśmy prośbę twego brata... Chyba jest w niebezpieczeństwie- powiedziała jedna z nich.
- Chyba? Co się dzieje?
- Sama zobacz.
Elfica wyczarowała wielką kulę. Naleen zobaczyła w niej Fissera, który próbował się wydostać z gąszczy.
- Muszę mu pomóc! Którędy biegnie droga?
Lecz nagle ścieżka zniknęła. Przed dziewczyną wyrosły wysokie drzewa.
- Posłuchaj rady swego serca...- usłyszala głos z oddali.
Było to trudne, bo dziewczyna nie była pewna swej milości do brata. Nie wiedziała, czy jest wystarczająco silna, by ruszyć z pomocą. Brakowało jej przekonania o powodzeniu misji. Przypomiała sobie radę ojca- jeśli kiedyś zabraknie ci wiary, poniechaj, bo bez niej nic nie uczynisz. Usiadła, więc po drzewem i zasnęła.
Obudził ją krzyk.

- Naleen! Kochana! Tak się cieszę, że cię znalazłem! Szukaliśmy cię z Mirą całą noc, co nie Miriam? Ale jesteś! Niech cię uściskam! Daj gębę, kupę lat! Fissero nas prosił. I tak bym ci pomógł. Nie wierzę, tyle cię nie widziałem! Kochana moja! Oczywiście, że jak córkę, ale cię kocham! Złota ty nasza. Mira, przywitaj się z Naleen, moją chrześniaczką.
Riwanel, kapelusznik, był niewątpliwie najbardziej gadatliwą osobą w całym Królestwie. Usta mu się nie zamykały. Nikomu jednak to nie przeszkadzało. Był powszechnie lubianym i szanowanym człowiekiem.
- Witaj, nazywam się Miriam. Jestem żoną...
- Tak, kochanie, przecież cię przedstawię! To Mira, moja żoneczka najcudowniejsza, no! Stara, bo stara, ale zawsze powtarzałem, że chcę być archeologiem, więc...
- Gdzie mój brat?- dziewczyna odważyła się mu przerwać.
- No tak! Fissero jest na końcu tej dróżki, złota moja. Miałem własnie powiedzieć...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 11.03.2005, 09:13   #5
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Na długie części nie liczcie... Taka już jestem
Odcinek 5- Odnaleziony/Odnaleziona

- Szło się jakoś tędy... Chyba... W prawo. Nie! W lewo! W prawo, w prawo, jestem pewny, że... W lewo! Tak! Tak! Tak!- krzyczał Kapelusznik.
"Świetnie... Powinnam wiedzieć żeby jego orientacja w terenie jest taka sama jak moja. Co teraz?"- pomyślała Naleen. Postukała bucikiem o bucik. Nie działało- widać nie była równie dobra jak Dorotka. "Co by zrobił na moim miejscu Fissero... Zastanówmy się..."
- Idziemy prosto!- krzyknęła dziewczyna.
Mira i jej mąż spojrzeli na Naleen jak na wariatkę.
- Prosto? Przecież nie ma drogi!- słusznie zauważyła Miriam.

Nagle stało się coś dziwnego- drzewa rozstąpiły się przed nimi. Na końcu brukowanej ściezki zauważyli nie kogo innego jak Fissera wpatrującego się ze zdziwieniem na te cuda.
- Naleen! Siostrzyczko! Martwiłem się! Nie powinien był cię zostawiać... Wiem i przepraszam, ale... Myślałem, że sobie poradzę, a tu takie coś...- powiedział i wskazał na szramę na ręku.
- Co się stało?- spytała dziewczyna.
- Nie ważne... Riw, dzięki za pomoc. Przecież ta sierotka by sobie sama nie poradziła. Naleen, ruszamy. Straciliśmy wiele czasu. Nie licz na nocny odpoczynek.

- Co? Tak traktować kobietę?- oburzył się Kapelusznik.- Brak odpoczynku i harówka? O nie, proszę pana! Idziemy z wami i dopilnujemy osobiście, żebyście odpoczęli tej nocy. To był ciężki dzień. Skarbeńku- zwrócił się do naszej bohaterki.- Naucz brata szacunku. Przyda się.
Ruszyli. Nadchodziło południe, więc słońce świeciło niemiłosiernie. "Żeby tylko jak najszybciej nadszedł wieczór... Żeby wszystko dobrze poszło..."- prosiła w duchu Naleen. Nie było to jednak jej dane.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 14.03.2005, 14:52   #6
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek 6- Zniknąć

- Ratunku! Ratunku!- krzyknęła pani Kapelusznikowa.
"Co znowu?"- pomyślała Naleen.- "To już chyba jej 30 wezwanie o pomoc. Kiedy jej przejdzie i nie będzie wzdychać na widok każdego robaczka?"
- Już biegnę kochanie! Ach, trzeba było cię jednak zostawić w domu... Po co miałabys się tak męczyć. Tak! Już, już! Tylko jeszcze pomyślmy...
- Nie... Nie zbliżaj się do mnie, ty... AAAA!
- Ja pójdę zobaczyć co się stało- stwierdziła dziewczyna.
Ruszył w stronę Miry. Wyszli już dawno z lasu, pogoda zachwycała w każdym calu, było słonecznie i ciepło. Wszyscy byli w dobrych humorach. Oprócz Miriam, której nic nie pasowało. Najperw za zimno, potem za ciepło... Piosenki złe, rozmowy złe, cisza zła...

- Naleen! Riw! Mamy problem!- krzyknęła.
Podbiegła do nich, cała ubrudzona.
- Kapeluszniku, twoja żona... Zniknęła. Wyparowała. Został tylko skrawek szaty... Nie wiem co się stało.
- Nie martw się. Ona tak robi, gdy jest w niebezpieczeństwie. Spotkam ją w domu. To ja lecę! Buziaki, kochani- po czym pocałował Naleen w policzek.
Pomachał im na pożegnanie. W oku dziewczyny zakręciła się mała, złota łezka. "Może go więcej nie zobaczę..."- myślała zasmucona.

I nagle, gdy już chciała go zatrzymać, Riw zniknął. Bez uprzedzenia, rozpłynął się w powietrzu.
- C-co...- zaczęła dziewczyna.
I znowu usłyszała te słowa "Czy ty... Czy ty nie wierzysz w magię?" Nadal było jej trudno, po tym wszystkim co zobaczyła i usłyszała.
- Idziemy- powiedział Fiss.
Brak zastanawiania się. Krótka, męska decyzja- idziemy. Naleen ocknęła się. Nie chciała znów zostać z tyłu. Rozejrzała się dookoła. Zdawało jej się, że stoi pośrodku pustyni. Zero drzew, zero ludzi. Cisza i pustka...
Aż nagle zauważyła coś dziwnego. Zmierzało ich stronę. Sercem dziewczyny zawładnął strach. Od owego "czegoś" bił niesamowity blask, oboje z Fisserem musieli aż zamknąć oczy. Gdy je otworzyli, patwór znikł. "Dziwne"- pomyślała Naleen.- "A jeśli to tylko sen?"
  Odpowiedź z Cytatem
stare 25.04.2005, 09:31   #7
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Cieszcie się i radujcie wraz ze mną, bowiem wstałam skoro świt i po kilkunastu próbach uruchomiłam moje drogie TS2 (niestety bez dodatku, ale cóż... --'). Zdjęcia najlepszej jakości nie są (karta graficzna wysiada --'), nie wiem jak tam z rozmarem (--'), ale najważniejsze, że są, nie?
A ktoś mi powie, że nie piszę "po polskiemu", to zatłukę tymi rękami!

Odcinek 7- Pokój

- Jesteś zmęczona?- spytał Fiss.
Mijał właśnie miesiąc od opuszczenia przytulnego, domowego zacisza. Zatrzymywali sie, ale niezbyt często i nie na długo. Przynajmniej pogoda dopisywała.
- Jesteś?- powtórzył.
Naleen szła wpatrzona w słońce chowające się powoli za horyzont. Do wieczora było daleko, jednak dziewczyna nie miała już siły na wypowiedzenie krótkiego słowa: Tak. Nie zatrzymywali się od trzech dni, cel wciąż zdawał się oddalać. "Po co to wszystko? Nie na moje siły, nie na moje siły..." Nagle cały świat zaczął wirować, kontury się rozmyły. Ciało dziewczyny opadło powoli na ziemię.
- Nal, siostrzyczko, odpowiesz mi wreszcie?- Fissero zaczął się denerwować.- Słyszysz mnie, kobie...

Odwrócił się szybko i zauważył leżącą na ziemi Naleen. Podbiegł do niej, wziął za rękę i zbadał puls. Żyła. Wziął ją więc na ręce i zaniósł do najbliższej gospody.

Kiedy dziewczyna ocknęła się, znajdowała się we wręcz klaustrofobicznym pokoiku. Okna zakrywały zasłony, które ledwo przepuszczały choćby najmniejsze promienie słoneczne. Ściany pokrywała tapeta koloru porannego nieba, w niektórych momentach widoczny był na niej upływ nieubłagalnego czasu. Na wprost od Naleen stał całkiem nowy zegar, jedyny wizualny ślad młodości zaklętej we wskazówkach i tarczy. W tym pomieszczeniu, wszystko zdawało się stare i bezużyteczne, nawet odbicie dziewczyny w lustrze zdawało się pokazywać ją w okresie nie pierwszej młodości. Czas płynął tu jakby szybciej, minuta trwała godzinami. Dziewczyna usiadła na łóżku, tępo wpatrzona w przestrzeń na lewo od niej. Nagle zauważyła wielką, czarną dziurę, która jakby chciała ją pochłonąć, zatrzymać dla siebie. Wyciągnęła rękę, ale "plama" nagle zniknęła. "Wytwór mojej fantazji?"- pomyślała. Jednak po paru minutach wizja wróciła, z większą mocą. Teraz przestrzeń przybrała kształ półksiężyca, sierpu, który chciał imitować broń śmierci. Naleen patrzyła na to oczkami pełnymi lęku. Po chwili, tak jak wtedy, mara zniknęła. Dziewczyna chciała jak najszybciej wydostać się z przeklętego miejsca. Podbiegła do drzwi i popchnęła je. Nic. Spróbowała jeszcze raz, ale nie poskutkowało. Zamknęła oczy, bo czuła, że coś albo ktoś się zbliża. Nagle coś uderzyło o jej policzek. Podniosła powieki i zauważyła otwarte drzwi.
- Nie uderzyłam?- spytała młoda kobieta.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 26.04.2005, 12:05   #8
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek 8- Gospoda

- Nie... Tylko troszkę- powiedziała Naleen.
Schodziła krętymi, dębowymi schodami. Mówiła to sama do siebie, ale nie miało to związku z żadną chorobą psychiczną. Odpowiadała w ten sposób zagadkowej kobiecie, która otworzyła dla niej drzwi, a potem zniknęła. Zupełnie jak...

- Dzień dobry. Nazywam sie Yondalla i jestem właścicielką tego budynku. Mam nadzieję, że dobrze się spało- usłyszała miły głos.
Odwróciła się. Kobieta przypominała jej kogoś... Te czarne włosy, kobaltowe oczy, biała szata...
- Nasza tawerna... - dziewczyna patrzyła na nią otępiałym wzrokiem.- Coś jest nie tak? Wiem, że mogę trochę przynudzać, ale... Spokojnie, nie gryzę!- krzyknęła, gdy Naleen zaczęła się od niej oddalać.- Proszę się uspokoić!
Dziewczyna nagle zdała sobie sprawę z kim rozmawia. Biała szata, dziwny pokój, czarna dziura... W ostatniej chwili opanowała się i nie uciekła. Te oczy...
- Sz-szukam brata- zaczęła.
- Nie prowadzimy rejestru rodzeństw. Coś jeszcze?
Naleen odeszła, zostawiwszy zdziwioną do granic możliwości kobietę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, uważając by nie uderzyć głową w niski strop. Naokoło niej znajdowali się przedstawiciele wszelkich nacji i wyznawcy wszelkich religii. Zdumiewała ją powstała tu "mieszanka" kulturowa. Wszyscy ludzie i inne rozumne gatunki posługiwali się innym językiem, ale rozumieli się bez problemów. Zdawali się być bezgranicznie szczęśliwi, opuszczeni przez problemy codzienności. Jednak w twarzy każdego z nich widoczne było odciśnięte piętno czasu. Mogli zabawiać się, dyskutować, śpiewać, ale z istotami całego globu, na pozur innymi, łączyło ich jedno- śmierć. Każdy z nich bowiem miał odejść do wieczności, ale nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko, za ułamek sekundy.

Stwierdzenie, że coś wisiało w powietrzu było jak najbardziej adekwatne do sytuacji. Nadchodzący Kres zdmuchnął płomienie świec, sala utonęła w morzu ciemności i strachu. Temperatura spadła gwałtownie do zera, ale i bez tego po wszystkich przebiegł zimny dreszcz trwogi. W kącie pokoju stała młoda, piękna kobieta w zadziwiającej sukni. Wszystkie oczy zwróciły się na nią, jako że była kapłanką zamorskiej religii bogini lodu, chłodu i śnieżnej pogody. Wznosiła ona swe ręce do nieba, pogrążona w skupieniu niezbędnym do odprawiania tajemnych rutuałów. Cienka suknia z błękitnego jedwabiu zakrywała częściowo plecy, dziwnie świecące bielą w ciemnościach. Stała do wszystkich tyłem, jakby nie obchodziły ją sprawy Matki Ziemii i jej dzieci. Nagle, zupełnie niespodziewanie, przerwała modlitwy i odwróciła się twarzą do zebranych. W jej oczach lśniły czerwone, przerażające płomyki otoczone wianuszkiem mniejszych, ale równie złowrogich. W mrokach dało się zauważyć twarz pokrytą pięknymi malunkami, będącymi zapewne jakimiś symbolami. Wyciągnęła rękę i dotknęła ramienia najbliżej niej stojącej Naleen. Jednak szybko ją zabrała, jakby oparzona niezwykłą dobrocią wprost promieniującą od dziewczyny. Zacisnęła pięść i zmrużyła oczy, tak, że po sali przebiegł cichy jęk. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak nie mogła wydać żadnego dźwięku. Jeszcze raz dotknęła Naleen, złapała ją za nadgarstek. Wtedy zniknęła, zabierając ze sobą naszą bohaterkę, jak dobra matka ratująca dziecko przed nieuchronną zgubą. Zostawiła za sobą złoty deszcz, który siał w sali zniszczenie jeszcze przez wiele lat...
Tymczasem, 150 kilometrów na zachód, było bez zmian...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 28.04.2005, 10:02   #9
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Odcinek dedykuję Żubrowi (Ronnie), który opowiedział mi, jak czuje się człowiek ugryziony przez czerwoną mrówkę.
Odcinek 9

Słońce jak co dzień rozpoczynało swą wędrówkę po niebie. Świat budził się do życia, zaczęcony pierwszymi promieniami. Kogut zaczynał swą arię, jak zwykle o tej samej porze i w tym samym miejcu. Panowała nienaturalna, poranna harmonia, ład i porządek. Drapieżne stworzenia nie zdążyły otworzyć swych ocząt, zamkniętych przez Piaskowego Dziadka, a ich ofiary dopiero podnosiły lewe powieki. Cisza i spokój. Bracia Wiatry posłali tego dnia do pracy delikatnego Zefirka, który szanował Matkę Ziemię i jej dzieci. Delikatnie poruszał gałęziami starych wierzb, jakby uznając ich wiek, choć sam był o tysiąclecia starszy.Młode brzózki wykonywały swą poranną toaletę, myjąc swe listy w rosie. Małe, niepozorne mróweczki obudziły się już dawno i teraz zajmowały się naprawą swojego domu, zniszczonego przez nieostrożnych ludzi. Zapowiadał się kolejny normalny dzień...

- Au!- krzyknęła Naleen.
Tajemnicza kobieta podała jej rękę. Przez ciało dziewczyny przebiegł ponownie zimny dreszcz trwogi. Czuła się nieswojo przez cały ułamek sekundy, od momentu spotkania w tawernie. Dla niej od tego momentu minęły wieki, ale zegary wciąż wskazywały tę samą godzinę. Wskazówka nie drgnęła ani o milimetr. Nagle Naleen poczuła delikatne ukłucie w pośladek i dziwne łaskotanie. Szybko podniosła się z ziemi, ale swędzenie nie ustawało. Uniosła sukienkę odrobinę do góry. Po jej nodze przemieszczała się dziwna czerwono-czarna plama. Chciała strzepnąć ją ręką, ale bała się. Nastąpiła seria ukłuć i ugryzień. kapłanka patrzyła na to niewzruszona, jakby sądziła, że jeszcze nie czas na jej ruch. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy bólu. Kobieta nie wytrzymała, podeszła do niej i jednym machnięciem ręki pozbyła się intruzów.

- To tylko mrówki. To one powinny być na ciebie wściekłe, bo ponownie zniszczono ich dom. Trochę cię popiecze, będziesz miała długo czerwony ślad, ale niech cię to nauczy, że nie zadziera się z Matką Naturą. Nie siadaj więcej na ziemi. I zrób coś z tym ubraniem, nie dojdziemy na miejsce, jeżeli będziesz się tak o nie obawiała.
Ruszyły. Promienie słoneczne niemiłosiernie paliły im skórę. Było parno i duszno. Naokoło nie było oni jednego drzewka, choć przed chwilą znajdowały się tu ich tysiące. Naleen była zmęczona i przepocona, choć szły dobiero 15 minut. Ani jednego cienia, w którym można się było ukryć, ani jednego strumienia, w którym możnaby ugasić pragnienie. Najgorsze było jednak to, że dziewczyna nie miała pojęcia co będzie celem jej nowo zaczętej wędrówki z tajemniczą kobietą.

Ostatnio edytowane przez Olciaa : 28.04.2005 - 10:05
  Odpowiedź z Cytatem
stare 29.04.2005, 09:45   #10
Olciaa
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

A to dedykuję naszej najdroższej Rozzi, jednej z naszych naj[droższych] Joann

Odcinek 10, czyli jesteśmy już w połowie

- Tu się zatrzymamy- stwierdziła kapłanka.
Po chwili skierowała się w stronę lasu. "Jakby była pewna, że nie ucieknę"- pomyślała Naleen.
Znajdowały się na małej łące, wiecznie zielonej i młodej. Pełnej życia. Dziewczyna zachwycała się dziełem Matki Natury. Wszędzie rosło pełno kwiatów, od pospolitych stokrotek po najpiękniejsze odmiany róż. W małym stawie rozkwitały lilie wodne, a na ich liściach wylegiwały się różne stworzonka, zarówno te mikroskopijne, jak i te odrobinę większe. Wszędzie słychać było odgłosy dzikiej przyrody. Małe żabki radośnie kumkały, jakby cieszyły się kolejnym dniem spędzonym ze sobą. Słychać było śpiewy ptaków, które naprawiały gniazdka, jakby nie pamiętając szkód im wyrządzonych. "Gdyby ludzie umieli sobie tak wybaczać..."- nadal rozmyślała.

Nagle usłyszała dziwny dźwięk, jakże inny od wszystkich. Przypominał odgłos tłuczonego szkła, ale można było usłyszeć poszczególne słowa. "Wstań i sprawdź". Naleen podniosła się, kopiąc przy okazji kamień. Potoczył się on po śnieżce i z wiekim hukiem uderzył o następny. Kolejne kamienie uderzały o siebie, jak w dominie. Ostatni zatrzymał się na starej wierzbie, rozcinając jej korę. Dziewczyna patrzyła na to, przestraszona i nieufna. Wykonała niepewnie jeden krok, tym razem bez konsekwencji. Śmielej ruszyła do przodu, jednak wciąż odwracała się, by sprawdzić czy kobieta nie wraca. W pewnym momencie, gdy głowę miała zwróconą do tyłu, potknęła się. Uderzyła o ziemię, rozcinając sobie rękę. 'Trzeba było siedzieć"- użalała się nad sobą.- "Głupia! Głupia! Głupia! Teraz na pewno usłyszała. Co ta wariatka wymyśli, gdy zobaczy, ze chciałam odejść?" Spojrzała w dół i dopiero zauważyła, o co tak na prawdę się się przewróciła. Na ziemi leżała dziwna torba. "Przecież nie brałyśmy nic ze sobą... A co to?" Ujrzała medalion zagrzebany częściowo w ziemi.

Chwyciła go swymi delikatnymi rączkami. Był piękny. Na dużym, błękitnym turkusie było wypisane złotymi literami dziwne słowo, w nieznanym Naleen języku. Przekręciła kamień na drugą słowę. Inny wyraz lśnił diaboliczną czerwienią, jakże niepasującą do odcieni medalionu. Było to najprawdopodobniej imię kapłanki- Rozalia. Schowała go do kieszeni. "Przynajmniej wiem z kim mam do czyniania"
- Ekm, ekm. Moja droga panno, koniec postoju!- usłyszała krzyk.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 08:12.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023