Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 07.11.2010, 20:31   #1
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Pokuta

Hejo! xD
DIabelnie stęskniłam się za robieniem zdjęć do FS, więc postanowiłam w końcu coś stworzyć. Odcinki mogą nie wychodzic za często, gdyż nie bardzo mam czas na pisanie, ale będe się starać
Od razu na wstępie mówię, że fabuła będzie inna, niż początkowo może się wydawać. Główny bohater - Leizar xD Pamięta go jeszcze ktoś?
Pomyślałam, że skoro we Władcy wystąpił tylko w jednym odcinku, to moge wykorzystać tego sima do kolejnych moich wypocin.
Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że mimo wszystko zaciekawi
Miłego! xD


Odcinek 1
Odcinek 2
Odcinek 3
Odcinek 4
Odcinek 5
Odcinek 6
Odcinek 7
Odcinek 8


Pokuta

- Pójdziesz ze mną dzisiaj na zakupy? Widziałam śliczną sukienkę w galerii… będzie idealna na studniówkę - Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, mocniej ściskając rękę czarnowłosego chłopaka. – Wiem, że do tego jeszcze dużo czasu, ale później mogę już takiej nie znaleźć. Chciałabym, żebyś ją zobaczył.
- Nie dziś… jestem już umówiony – mruknął w odpowiedzi.
- Znowu? Ostatnio wiecznie nie masz dla mnie czasu.
- Nie wymyślaj. Chyba mogę się czasem spotkać ze znajomymi, nie?
- Czasem?! – puściła jego dłoń, spoglądając mu w oczy z wyrzutem. – Davide, w ciągu całego miesiąca widzieliśmy się zaledwie dwa razy… pomijając szkołę.
- E va bene…* - podrapał się po szyi, wpatrując się w pobliskie drzewo ze zmarszczonymi brwiami. – Przyjdę do ciebie jutro, ok.? Pokażesz mi się wtedy w tej sukience.
- Ale…
- W każdej sukience wyglądasz świetnie – uśmiechnął się łobuziarsko, puszczając jej oczko. – Lecę, mała… widzimy się jutro.

Podniósł się z ławki i nie oglądając za siebie, ruszył żwirową alejką w stronę głównej bramy parku. Przeszedł na drugą stronę ulicy, kierując się na rynek, gdzie znajdowała się najlepsza pizzeria w Rzymie, prowadzona przez jego starszego brata. Zazwyczaj po szkole, kiedy nie mógł liczyć w domu na obiad, wstępował tam i brał sobie na wynos ulubioną pizze.
Skręcił w boczną uliczkę i wkładając ręce do kieszeni jeansów, przyśpieszył kroku. Minął grupkę zakapturzonych postaci rozmawiających pod sklepem całodobowym. Znał wszystkich, jednak nie miał ochoty wdawać się z nikim w dyskusję, więc postarał się, aby nie zwrócili na niego uwagi. Już z oddali czuć było cudowne zapachy włoskiej kuchni.
Pchnął duże, szklane drzwi i wszedł do mocno zatłoczonego pomieszczenia. Wszędzie unosił się wspaniały zapach pomidorów i bazylii, oraz wspaniałego spaghetti alla carbonara, które bardzo lubił. Jego żołądek momentalnie zaburczał dając mu znak, że najwyższa pora, aby w końcu coś zjeść. Przecisnął się między krzesłami zagadanych klientów, obierając sobie kuchnię za swój następny cel. Skinieniem głowy przywitał się z jasnowłosą, niziutką kelnerką, na co ta odpowiedziała mu szerokim uśmiechem. Tego dnia pracownicy mieli urwanie głowy. W letnie, piątkowe popołudnia pizzeria zawsze pękała w szwach. Gdy zadowoleni klienci wychodzili, na ich miejsce zaraz przybywali kolejni i tak w kółko, aż do zamknięcia.
Dziewczyny biegały z tacą od stolika do stolika, siląc się na sympatyczny ton głosu i szeroki uśmiech mimo zmęczenia.
Davide skrzywił się lekko, wchodząc do dużej, jasnej kuchni.
- Ciao, bello! – zawołał wąsaty kucharz, kiedy tylko chłopak przekroczył próg. Podrzucił ciasto ponad swoją głowę, a następnie uformował ją sprawnie i rozłożył na tacy. – Matteo wyszedł, jeśli jego szukasz.
- Nie jest mi do niczego potrzebny – odpowiedział sucho. – Zrobisz mi Quattro formaggi* na wynos?
- Nie ma sprawy, ale musisz chwilę poczekać, bo mamy tu dzisiaj sajgon. A co tam u Chiary?
- Tutto bene* – chłopak porwał z szafki czerwone jabłko i odgryzając kawałek, oparł się o szafkę.
- Nie bajeruj – kucharz spojrzał na niego podejrzliwie, celując nożem w owoc. – Coś się ewidentnie zmieniło… już jej tutaj nie przyprowadzasz.
- Muszę odpocząć. Chiara na dłuższą metę jest męcząca…

- No co ty mówisz! To taka sympatyczna dziewczyna!
- Gio, daj spokój – Davide przewrócił teatralnie oczami. – To chodzący ideał, a ideały niestety szybko się nudzą.
- Chcesz z nią zerwać? – Giovanni włożył gotową pizzę do pieca i spojrzał na swojego rozmówcę. – Kiedy?
- Jutro. Nie jestem odpowiednim facetem dla niej.
- Kawał gnoja z ciebie – kucharz pokręcił ze zrezygnowaniem głową. – Kiedy ty się zmienisz?
- A kto powiedział, ze chce się zmienić? – czarnowłosy uśmiechnął się złośliwie, wkładając jedną rękę do kieszeni. – Czekam na pizzę na sali.

*

Wybiła dwudziesta druga, kiedy czarna Yamaha z piskiem opon wyjechała na główną ulicę. Przyjemny, ciepły wiatr targał ubranie właściciela, co jakiś czas obijając się o ciemny kask. Srebrny księżyc jakiś czas temu zaczął swoją pracę na niebie, wraz z tysiącami jaśniejących gwiazd, skutecznie oświetlając okolicę.
Nie zatrzymując się nawet na czerwonym świetle, motor mknął dalej rzymskimi ulicami, aż do samych Schodów Hiszpańskich, przy których zaparkowane stały już inne pojazdy.
Davide zatrzymał się niedaleko pozostałych i spuszczając stopy na ziemię, zdjął kask. Wolną ręką przeczesał zmierzwione włosy, a następnie odetchnął głęboko, rozglądając się dookoła. Na obramowaniu fontanny za jego plecami, siedziała trzyosobowa grupka. Wszystkie postaci wpatrzone były w niego ze zniecierpliwieniem. Znowu się spóźnił.
- No wreszcie! – krzyknął najwyższy z chłopaków, kiedy Davide powoli zszedł z motoru. Wyciągnął rękę z kieszeni i podał ją przybyłemu w geście powitania. – Co cię znowu zatrzymało?
- Tłok w pizzerii – mruknął brunet.
- Ty i ta twoja pizza. Mogłeś jechać z nami na kebab.
- Mały, masz moją kase? – ignorując wypowiedz kolegi, zwrócił się do drugiego chłopaka o kręconych włosach barwy kawy.
- Si. Jedźmy już, bo zaczną bez nas – odpowiedział, wsiadając na swój motor. Kiedy zakładał kask, cała reszta poszła za jego przykładem i już po chwili cztery pojazdy wyjechały z placu.

Odprowadzeni trąbieniem niezadowolonych kierowców, dojechali do starego, opuszczonego parkingu podziemnego - pozostałości po spalonym biurze. Budynek ten był mocny i stabilny, jednak od lat nikt się nim nie interesował. Taśmy zabraniające wstępu już dawno zostały ściągnięte, a brama skutecznie naprawiona.
Teraz miejsce to zostało przeznaczone do organizacji wyścigów motorowych, które odbywały się raz w miesiącu w nocy, z piątku na sobotę. Impreza ta była dość popularna, mimo iż wpuszczano jedynie z zaproszeniem. Ściągało tam mnóstwo osób z całego miasta i nie tylko.
Wyścigi odbywały się w pięciu klasach. Osoba niższą klasą awansowała do wyższej, kiedy pokonała lepszego przeciwnika trzy razy z rzędu. Aby walczyć z najlepszymi, trzeba było rzucić im wyzwanie miesiąc przed starciem. Trzykrotny przegrany spadał niżej.
- Klasa A, witam – mruknął ochroniarz, kiedy przy wejściu pojawił się Davide z kolegami.
Mężczyzna szybko usunął się z przejścia, a motocykliści bez słowa wjechali do budynku. Zjechali na sam dół, szukając wolnego – co graniczyło z cudem - kawałka betonu, gdzie mogliby zaparkować. Ludzie byli dosłownie wszędzie. Miało się wrażenie, jakby na wyścigi zjechało się całe miasto.
Czarnowłosy odłożył kask na bok i rozejrzał się dookoła. Wszędzie mijały mu znajome twarze, chociaż wielu ludzi widział po raz pierwszy. Kiedy przyglądał się dłużej każdemu z nich, zauważał dziwną rzecz. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy aby na pewno ma wszystko w porządku z głową lub z oczami. A może to tylko wyobraźnia płata mu figle?
- Jakaś moda na numerki w tym miesiącu? – zapytał po chwili, kiedy obok jego motoru przeszły dwie chichoczące dziewczyny. Uśmiechnęły się do niego zalotnie, a jedna nawet posłała mu całusa. – Mały?

- Jakie numerki? – zapytał zdziwiony chłopak, zerkając podejrzanie na swojego kolegę. – Gdzie one niby są?
Davide nie odpowiedział. Odwrócił się twarzą do tłumu, marszcząc w zamyśleniu brwi. O co w tym wszystkim chodziło? U każdej przechodzącej osoby widział numerek przyczepiony do ubrania, a jego znajomi ich nie posiadali. Nawet jeśli byłby to jakiś nowy, modny dodatek, to przecież Mały powinien to widzieć…
„Za dużo trawy, stary… fiksujesz „ - pomyślał, starając się zignorować omamy.
- Ej, Neri! – Słysząc swoje nazwisko, Davide odwrócił się za siebie. Przez tłum przeciskał się niski, grubawy mężczyzna w czerwonych okularach przeciwsłonecznych. Uśmiechnął się szeroko i pośpiesznym krokiem podszedł do bruneta z dużym zeszytem w ręce. – Mamy wyzwanie!
- Znowu? – zdziwił się chłopak. – Kto tym razem?
- Patyczak z „B”.
- Że jak?!
- Chudy typek, to tak na niego wołają… wiesz, ksywka.
- Taaa… świetnie – mruknął ze znudzeniem. – Przyjmuję.
- Cudownie! Cudownie! - wyśpiewał mężczyzna, notując wyścig w swoim notesie. – Wzbogacimy się, oj wzbogacimy! Sia la la…
- Idiota – mruknął brunet, kiedy grubas zniknął mu z oczu.
Po chwili z głośników zamocowanych na grubych, betonowych kolumnach, zabrzmiał niski, męski głos. Po komunikacie obwieszczającym rozpoczęcie pierwszych wyścigów, wszyscy zebrani ludzie zaczęli ustawiać się za bramkami, które oddzielały tor od publiczności.
- Na kogo dziś obstawiamy?


*E va bene - No dobrze.
*Quattro formaggi - 4 sery (jakby ktoś nie wiedział)
*Tutto bene - Wszystko dobrze, wszystko w porządku.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad

Ostatnio edytowane przez Vipera : 27.02.2011 - 14:02
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 07:56.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023