Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 28.03.2005, 13:47   #11
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Wydawałoby się, że Romana i Henryk bardzo się do siebie zbliżyli. Rozmawiali ze sobą już dłuższą chwilę, gdy nagle zadzwonił telefon hrabiego.

- Słucham... Adwokat? Rozprawa? – biznesmen był bardzo zdenerwowany.
- Przepraszam pani Romano, muszę iść. – powiedział z przejętą miną.
- Dobrze. – odpowiedziała.
Hrabia wybiegł na zewnątrz.
- Na komisariat! – krzyknął do kierowcy.
Po chwili czarny samochód był już na miejscu.
- Dzień dobry, czekałam na pana. – krzyknęła młoda policjantka.
- Dzień dobry. – odpowiedział.
- Zapraszam. – uśmiechnęła się poczym weszli do środka jakiegoś pokoiku.

- Proszę pana wszystko wskazuje na to, że wysypisko podpaliła pani Joanna. – oznajmiła.
- Jak to?! – krzyknął.
- Niestety nie mogę panu pomóc, zostanie pan wezwany do sądu jako świadek. – powiedziała.
- Co to nie może być prawda! – krzyczał nadal.
- Jedyne, co może pan zrobić to znaleźć adwokata dla pani Joanny.
- Boże, święta Urszulo! Dobrze, mogę porozmawiać z Asią? – spytał.
- Myhy, Marek pana zaprowadzi. – kiwnęła głową.
- Proszę, ma pan 10 minut. – powiedział i wskazał celę, w której siedziała starsza kobieta.
- Aśka! – krzyknął i przytulił aresztowaną.

- Henryku, to nie ja nie wiem jak mogę to panu udowodnić. – powiedziała zrozpaczona.
- Nie martw się ja ci ufam, pamiętasz pana Bartłomieja Adamskiego? – spytał.
- Tak, on bronił pana w sądzie na rozprawie o masarnię.
- No właśnie, a teraz, co mam tą przetwórnię już wiele lat. – uśmiechnął się – poza tym wszyscy go chwalą, dlatego on wyciągnie cię z tego.
- Dziękuję...
- Proszę pana musi pan już wyjść. – oznajmił policjant.
- Dobrze już idę.
- Asiu, nie bój się wszystko będzie dobrze zaraz zadzwonię do pana Bartłomieja wszystko się ułoży. – pocałował kobietę w policzek i wyszedł
z celi.

- Ta suka z wysypiska jeszcze zobaczy, niech tylko Henio wyciągnie mnie z tego bagna. – popatrzyła na celę z obrzydzeniem i zaczęła się śmiać.
Zmęczony hrabia przystał na chwilę w holu komisariatu i zatelefonował do adwokata. Ten zgodził się, aby bronić Joanny, Henryk umówił się z nim jeszcze tego samego dnia. Po szybkim obiedzie w jakiejś restauracji hrabia pojechał na spotkanie z Bartłomiejem.

- Dzień dobry. – powiedział.
- Dzień dobry. – powiedziała uśmiechnięta kobieta.
- Byłem umówiony z panem Bartłomiejem. – powiedział.
- Tak pan Adamski czeka na pana proszę tędy. – młoda kobieta wskazała ręką drewniane drzwi.
- Dzień dobry. – powiedział wchodząc

- A witam panie Henryku, proszę usiąść. – odpowiedział adwokat.
- Chodzi o moją pokojówkę Joannę. – oznajmił
- Tak wiem, ostatnio było o tym głośno.
- Ach teraz przed tymi dziennikarzami nic się nie ukryje. – powiedział zdenerwowany.
- Dobrze ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, jutro pójdę na komisariat.
- Proszę pana wie pan chciałbym, aby ta sprawa szybko się odbyła jestem gotów zapłacić kaucję. – powiedział półszeptem.
- Postaram się to załatwić.
- W takim razie do widzenia.
- Do widzenia panu.
- Psik, szpitalowi ofiarowuję jakieś mięso, kaucję chce płacić? Boże ile on może mieć kasy... – dziwił się młody mężczyzna. – a mówią, że to adwokaci zarabiają kupę kasy. No nic trzeba będzie na nim zarobić, zależy ci na tej kobiecie proszę bardzo. – to mówiąc wykręcił numer posterunku
policji...

Henryk czytał właśnie książkę i rozmyślał raz o Romanie, raz o Joannie. Ciszę upalnego wieczoru przerwał dźwięk telefonu hrabiego.

- To wspaniale! Panie Bartku jest pan wspaniały! Dziękuję. – biznesmen był bardzo rozradowany. Rzucił książkę i pojechał na komisariat.
- Witam ponownie! – krzyknął do stojącej na holu policjantki.

- Czy pan wie, że postępuje pan nieodpowiedzialnie i głupio.
- Proszę pani pozwoli pani, że to ja będę decydować o losie moim i Joanny. Mogę po nią iść? – spytał
- Taak. – powiedziała z głupią miną. – Wie pan gdzie jest cela.

- Asiu. - w mrocznej celi dało się słyszeć głos starszego mężczyzna. – Nie mogę znieść myśli, że tu jesteś dlatego do rozprawy będziesz mogła być w domu.
- Naprawdę jesteś kochany. – krzyknęła.
Po pół godzinie w domu hrabiego było jak dawnej, Asia krzątała się po kuchni, a Henryk jadł kolację.

- Dziękuję Joasiu było pyszne. – uśmiechnął się hrabia. Joanna podeszła do staruszka. – Bardzo proszę, nie wiem jak mam ci dziękować. – W kuchni zapadła głucha cisza. Joanna przytuliła się do hrabiego, jej czerwone usta pocałowały jego policzek, a potem namiętnie drżące usta...

- Przepraszam... – powiedziała zawstydzona i pobiegła do swojego pokoju.
Oszołomiony hrabia stał jak wryty w kuchni. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Usiadł przy stoliku...

C.D.N
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 30.03.2005, 13:52   #12
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Na zegarze wybiła północ spocony hrabia miotał się łóżku. Nie mógł zasnąć.

Dlaczego to zrobiła? Czy mogę z nią dalej mieszkać? Zadawał sobie tysiąc pytań, na które nie był w stanie opowiedzieć...
Joanna siedział w swoim pokoju obmyślając plan, jak zdobyć Henryka.

– On jest po prostu boski... Nikt i nic mi już nie przeszkodzi... – myślała.
Henryk przyrządzał sobie śniadanie, gdy nagle usłyszał czyjeś kroki.

- Ja chciałam cię przeprosić, za wczoraj byłam taka wdzięczna, że nie muszę już siedzieć w tej okropnej celi. – tłumaczyła się. – Ale dlaczego robisz sam śniadanie, daj mi to.
- Nie chciałem cię budzić. – burknął.
- Jesteś na mnie zły... Rozumiem to, może lepiej będzie jak wrócę na komisariat. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Ależ Asiu, nie gniewam się na ciebie. Rozumiem, że byłaś po prostu szczęśliwa. – wydukał nie mogąc patrzeć, na zapłakaną kobietę.
- Dziękuję... – uśmiechnęła się
- O boże to już ósma. – krzyknął patrząc na zegarek wiszący na ścianie. –
Do zobaczenia. – wybiegł z domu...

- Romana, ale mamy szczęście, że ten cały hrabia przywiózł to mięso. Palce lizać. – rozkoszowała się Basia. – Nareszcie porządny schabowy, a nie jakaś tłuste resztki dla psów.

- Oj Basiu, Basiu. – uśmiechnęła się.
- A ty, dlaczego nic nie jesz, kochana pomóc ci? – spytała patrząc na koleżankę.
- Nie, dziękuję... – odpowiedziała.
- Cały czas o nim myślisz?
- O kim? – udawała zdziwioną.
- Romana, nie udawaj wydaje mi się, że ktoś wkradł ci się do serca... – uśmiechnęła się
- Przestań. – po chwili obie kobiety śmiały się razem.

- To powiedz mu to! Gdyby był wobec ciebie obojętny nie ofiarował by tego mięsa, nie przychodził by tu codziennie i dowiadywał się o twoim stanie zdrowia. – powiedziała przejęta.
- Myślisz, ale ja się boję...
- Romana no wiesz! Jeśli tu dziś przyjdzie powiesz mu. – powiedziała donośnym głosem.


- Gośka, ja nadal uważam, że robienie artykułu o wiecznie zapracowanym staruszku nie ma sensu. – powiedziała wkurzona dziewczyna. – Poza tym, gdy robiłam z nim wywiad powiedział parę bezsensownych zdań i musiał iść do masarni.
- Wysłałam do jego willi najlepszego paparazzi w mieście, musi coś przechwycić. – powiedziała młoda brunetka.
- Dobrze, ale jeśli nie zobaczę tego artykuły najpóźniej w piątek ten temat odpada. – oznajmiła i wyszła.

Nagle rozbrzmiał głośny sygnał telefonu stojącego na biurku.
- Redakcja tygodnika „Ojej” słucham. – powiedziała cichym głosem.
- Gośka mam dla ciebie rewelke! Nigdy nie uwierzysz co sfotografowałem. – powiedział podniecony głos w słuchawce.
- Niech zgadnę hrabia kupił sobie świnkę morską. – zakpiła.
- Ej dziewczyno, co ty taka nie w sosie, zaraz będę w redakcji.
- Ja mam dużo pracy... – chciała się wykręcić, ale usłyszała tylko cichy sygnał telefonu.
- Jeszcze mi tego brakuje. Naczelną nie obchodzi mnie czy hrabia kupił sobie kota perskiego czy owczarka niemieckiego, bo ostatnio tylko z takimi rewelacjami do mnie przychodzisz. A ja cię tak bronie „najlepszy paparazzi w mieście” może faktycznie zrezygnować... – myślała.
Po chwili do redakcji wpadł roztrzepany mężczyzna. – No cześć.

- Nie krzycz tak, głowa mnie boli. – powiedziała z krzywą miną.
- Lepiej zobacz, co dla ciebie mam. – uśmiechnął się i wysypał jakieś fotki na biurko...

Dziewczyna poprzeglądała zdjęcia i zaczęła się śmiać. – A co to nowe zwierzątko pana Nowickiego.
- Jakie zwierzątko? – zdziwił się.
- A co na tych zdjęciach robi ta śliczna foczka. – uśmiechnęła się.
- O boże to nie te, sory. – zawstydził się. – No jest już proszę to na pewno te.
Dziewczyna zakrztusiła się. – To........ Nowicki? A to jego pokojówka?!
- I co mówiłem. – powiedział z dumą.
- Stasiu! Jesteś kochany. – Rozradowana kobieta wybiegła z redakcji...

C.D.N
Co tak ucieszyło dziennikarkę? Dowiecie się w następnym odcinku! Sory może troch krotki ten odcinek.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.04.2005, 14:34   #13
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

- Gośka jesteś pewna, że ten fotograf przyszedł prosto do nas z tymi fotkami? – spytała podekscytowana kobieta.

- No jasne! – uśmiechnęła się
- Dobra zacznij pisać. Co myślisz o tytule „Miłość na starość” – blondynka zaczęła się śmiać.
- Jeszcze nad tym pomyślimy teraz zabieram się za artykuł.
- Aha dopilnuj żeby ten Staś dostał zasłużoną nagrodę tak żeby te zdjęcia zostały tylko między nami. – usiadła przy biurku.

- Ok!– krzyknęła i wybiegła.
Młoda dziennikarka kazała zapłacić dla fotografa, a sama usiadła przy redakcyjnym komputerze. Minęło kilka godzin na niebie pojawił się księżyc przypominający rogalik.

- Gosiu. – głuchą cisze w redakcyjny gmachu przerwał męski głos.
- To ty kochanie cześć. – powiedziała nie odrywając oczu od monitora.
- Co jest czekam na ciebie i czekam mieliśmy iść do centrum. – powiedział zawiedziony.
- Przepraszam musiałam, zobacz te zdjęcia. – wygrzebała coś z biurka.
- To Nowicki? Niech mnie kaczor kopnie! Co to za kobieta, z którą się tak namiętnie całuje. – zachichotał.
- Wyobraź sobie, że to jego pokojówka.
- No ładnie, ładnie skąd to masz? – spytał.
- Staś ukrył się za oknem i proszę. – kiwnęła głową.
- I kiedy to wyjdzie? – powiedział patrząc na zdjęcia.
- Właśnie staram się żeby wszyło w najbliższym wydaniu...
- Jestem z ciebie bardzo dumny, ale proszę cię dokończysz to jutro. – zaczął się przymilać do żony.

- Poczekaj tylko to zapiszę... Daj mi te zdjęcia musze je pilnować jak oka w głowie. – powiedziała wstając z krzesła.
Po chwili redakcja była już zupełnie pusta...
- Pani Romano!
Kobieta przetarła oczy. – Co się stało?
- Pora wstawać, nałożę pani czystą piżamę pan doktor chce się z panią widzieć. – uśmiechnęła się pielęgniarka.

- A wie pani, po co? – spytała ziewając.
- Myślę, że chce panią wypisać.
- Wypisać? – zdziwiła się.
- Tak jest z panią coraz lepiej. Zaraz wrócę przyniosę mydło. – powiedziała i pobiegła korytarzem.
- Boże gdzie ja zamieszkam? – Romana próbowała powstrzymać łzy.
- Już jestem, coś się stało? – powiedziała widząc smutną minę kobiety.
- Nic, nic. – uśmiechnęła się krzywo.
Gdy Romana zjadła śniadanie do sali wszedł czarnoskóry lekarz.

- Dzień dobry pani. – powiedział wesoło.
- Dzień dobry. – odpowiedziała cicho.
- Myślę, że mogę już panią wypisać.
Romana zamilkła bała się, co będzie. Przypominała sobie chwilę, gdy wyszła z więzienia. Przed oczyma widziała supermarket, na jej działce. Pamiętała chwilę, w której pierwsze raz znalazła się na wysypisku...
- Pani Romano! – krzyknął lekarz.
- Przepraszam zamyśliłam się. – powiedziała
- Nic się stało. – powiedział wesoło. – W takim razie na jutro przygotuję wypis.
Romana zaczęła płakać...
- Cześć, hrabia do ciebie idzie pamiętaj, co ci mówiłam. – Basia weszła do sali na chwilę poczym Romana została znowu sama.
- Dzień dobry. – Henryk otworzył drewniane drzwi.

- Dzień dobry. – odpowiedziała.
- Pan doktor jest dzisiaj w szpitalu? – spytał.
- Tak był u mnie rano, nie wiem gdzie może teraz być. – oznajmiła.
- Aha, chciałem się tylko spytać jak się pani czuje. – powiedział poprawiając swój czarny garnitur.
- Dziękuję dobrze, lekarz chce mnie wypisać. – powiedziała smutnym głosem.
- To wspaniale, a... przepraszam, że o to pytam ale gdzie pani zamieszka.
- Może pójdę do ciotki. – wyjąkała.
- Ma pani ciotkę? – zdziwił się.
- Tak... ona, bo ten. – zakłopotała się.
- Pani Romano niech pani nie kręci zabieram panią do siebie. – powiedział stanowczo.
- Nie ja nie mogę siedzieć panu na głowie. Jeszcze te mięso nie wiem jak je panu zwrócę.
- Nic nie musi mi pani zwracać, a co do mieszkania to i tak zabieram panią do siebie!
- Ale...
- Niech nic pani już nie mówi, jutro z samego rana przyjadę pod szpital. – to mówiąc hrabia uśmiechnął się i wyszedł.
- Jaki on jest dla mnie dobry, ale czy powinnam. – Romana nie wiedziała, co ma z sobą zrobić. Po chwili do sali wpadła podniecona kobieta.
- I jak? – spytała.
- Co? – powiedziała zamyślona.
- No powiedziałaś mu to?
- Nie bo, Basiu on mnie chce zabrać do swojego domu. – wyjąkała.
- Romana! To super! Będziesz miała wiele okazji żeby mu to powiedzieć! – krzyknęła.
- No nie wiem nie mogę mu siedzieć na głowie...
- A tam skoro sam ci to zaproponował to na pewno nie jest to dla niego jakiś problem.
Zapadła cisza Romana nadal nie była pewna czy może zamieszkać z Henrykiem, a Basia trochę zazdrościła koleżance tego jak dobry jest dla niej hrabia.
- O kurczę jutro sobota! – krzyknęła Basia
- No tak.
- Jutro ukarze się nowy numer „Ojej” a mają być najnowsze trendy na lato.
- To fajnie. – odpowiedziała, chociaż jeszcze nigdy nie widziała tej gazety, a poza tym skąd miałaby wziąć simoleony na jak to powiedziała jej koleżanka „najnowsze trendy”

Basia wyjęła swoją komórkę i wystukała jakiś numer. -To ty skarbie, a gdzie tatuś... Myhy dobrze to powiedz mu, że jak będziecie do mnie szli kupcie mi tygodnik „Ojej”... Tak jutro... No papa Natalko, cześć.
- Dobra idę zobaczyć czy jest lekarz mam do niego sprawę... – powiedziała Basia i wyszła.

Gosia czekała z niepewnością na werdykt naczelnej. Siedziała na fotelu i z nerwów obgryzała paznokcie. Była, bowiem świeżo po studiach dziennikarskich i jej artykuły były dotychczas odrzucane.

- Gosiu. – naczelna weszła do pokoju, w którym siedziała młoda dziewczyna.
- Tak? – powiedziała cicho.
- Ten artykuł jest boski, poza tym taka rewelacja nie może nikomu przejść koło nosa. Już jutro będziesz mogła przeczytać tą wiadomość w „Ojej” – uśmiechnęła się.
- To cudownie dziękuję.
- Dam to na pierwszą stronę. – powiedziała zadowolona blondynka.
- Ale miały tam iść te trendy na lato.

- Trendy mogą poczekać. – przytuliła Gosię i razem wyszły z pokoju...



C.D.N
  Odpowiedź z Cytatem
stare 02.04.2005, 13:23   #14
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

chcecie macie

W przedmieściach SimCity właśnie wstał dzień. W małej chatce słychać było krzątaninę w kuchni.

- Tatku co dziś na śniadanie? – spytała mała dziewczynka stojąca w piżamie.
- Jajecznica, ale co ty robisz w piżamie? Przecież dziś idziemy do mamy i musimy kupić jej tą gazetę. – powiedział krojąc coś na desce.
- No dobla - ziewnęła i poszła do swojego pokoju.
Po godzinie brodaty mężczyzna wraz z córką wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę szpitala...

Basia postanowiła zabrać Romanę na spacer. Blask słońca oświecił kwitnące róże rosnące koło szpitala.

- I jak się czujesz? – spytała z troskliwością pchając wózek inwalidzki.
- Dobrze, dziękuję ci, że ze mną wyszłaś. - uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Fajnie ci wychodzisz dzisiaj i zabiera cię hrabia Nowicki. – westchnęła.
- Przestań! Zapomniałaś już ile lat mieszkałam wśród bezdomnych psów i śmieci. – powiedziała ze smutkiem.
- Boże przepraszam, nie chciałam. – zrobiło jej się głupio.
- Nic się nie stało. Mogę cię o coś spytać? – spytała nieśmiało.
- No jasne.
- Przepraszam, że pytam ale czemu leżysz w szpitalu. Wyglądasz na radosną, pełną sił kobietę.
- Mam raka. – powiedziała jednym tchem, raz wydawało by się, że płacze a raz , że się śmieje.
- Ale przecież ty jesteś zawsze taka pogodna... – powiedziała przygnębiona.
- Moja babcia miała raka i zawsze powtarzała „Grunt to się nie załamywać” Pamiętam ją wesołą i radosną. Chcę żeby Natalka też mnie taką pamiętała. – zamyśliła się.
Romana poczuła się głupio, nie mogła powstrzymać łez. Postanowiła, że nie będzie rozpaczała nad swoim losem... Nagle do kobiet podbiegła mała dziewczynka. – Mamusiu, mamusiu!

- Cześć skarbie. – powiedziała jak zwykle entuzjastycznie i przytuliła Natalkę.
- Dzień dobly! – krzyknęła pamiętając co wcześnie mówiła jej matka.
- Dzień dobry. – odpowiedziała miło Romana.
Zasapany mężczyzna podbiegł do kobiet. – Natalka! Nie uciekaj mi więcej!

Romana i Basia zaczęły się śmiać.
– Co nasz skarbek znowu chciał się ścigać. – uśmiechnęła się.
– Tak mamo! – wtrąciła dziewczynka.
– Aha tu masz gazetę kochanie. – powiedział mężczyzna podając Basi tygodnik „Ojej”
– Dziękuję. – odpowiedziała.

– Mamy jesce pomarańce! – podskoczyła Natalka.
– To chodźmy do sali. – powiedziała Basia i wszyscy ruszyli do szpitala.
Tym razem i koleżanka Basi rozmawiała z rodziną. Wszyscy byli weseli i szczęśliwi.

- Romana, odprowadzę ich kawałek dobrze? – spytała.
- Ok. – uśmiechnęła się.
Po chwili Romana została sama w sali. Jej uwagę zwróciła gazeta leżąca na łóżku Basi.
- Chyba się nie pogniewa jak zerknę. – powiedziała i wychyliła się w stronę sąsiedniego łóżka. Kobieta była wpatrzona w gazetę na pierwszej stronie widoczne było zdjęcie...
- Co? To hra... hrabia! – krzyknęła z niedowierzaniem. – A to ta kobieta!
Romana rzuciła gazetę w kont i zaczęła płakać. – Te plotki to prawda. O nie, nie będę ich sprzątaczką! Wole już wylądować w kanałach ty... ty śmieciu! – W tym momencie do sali wszedł Henryk. – Dzień dobry. – powiedział miło.

- Niech pan mnie posłucha! Nie mam zamiaru usługiwać panu, ani tej pańskiej kochance niech pan stąd idzie! – wrzasnęła.
- Nie rozumiem, o co chodzi? – zdziwił się.
- O co chodzi! O to! – Romana podniosła gazetę i niemalże rzuciła ją w twarz hrabiemu.
- Święty Arnoldzie! To nie tak ja to pani wytłumaczę. – zakłopotał się.
- Nic mi już pan nie wytłumaczy, bo nie chcę pana znać! Nich pan stąd wyjdzie muszę się przebrać! – krzyczała nadal.
- Ale pani Romano nie wypuszczę pani. Gdzie się pani podzieje? – powiedział zrozpaczony.
- Nie wypuści mnie pan! To może mnie pan kupi jakimś mięsem! Po co ja panu pomogła! Mogła nie dawać panu tego cholernego świstka! Wynocha! – rozpłakała się.
Romana nie dopuściła hrabiego do głosu musiał wyjść z sali. Kobieta ubrała się, napisała coś na kartce i położyła ją na łóżku Basi. Westchnęła i wyszła...
- Dzień dobry pani Romano. – krzyknęła młoda pielęgniarka.

- Dzień dobry tu jest mój wypis. – odpowiedziała.
- Dobrze, dziękuję.
Romana wyszła na zewnątrz, nie miała pojęcia gdzie iść...
- Pani Romano proszę pojechać ze mną. – powiedział znajomy głos.

- Proszę pana jestem panu wdzięczna za to, że mnie pan uratował za to, że zapłacił pan za szpital ale proszę niech pan mnie zostawi i żyje szczęśliwie z tą kobietą. – powiedziała po cichu jakby nie miała już na nic siły...
- Ale ja jej nie kocham, być może ona mnie tak. Tego wieczoru wykorzystała to, że stałem koło niej i... – tłumaczył się.
Co z tego... – po policzku Romany spłynęła łza. – Być może teraz też jakiś fotograf robi panu zdjęcia. Co będzie jak ktoś się dowie, pan z kobietą, która żyje w nędzy i biedzie? Do widzenia panu, miło mi było pana poznać... – powiedziała i poszła w przeciwnym kierunku.

– Kocham pana... Ale już nigdy panu tego nie powiem. – pomyślała...
Hrabia poczuł, że traci coś bardzo ważnego, nie wiedział co ma robić, co myśleć o całej sytuacji. Był zły na siebie i na cały świat...

C.D.N
  Odpowiedź z Cytatem
stare 05.04.2005, 13:04   #15
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

- Romana, nie uwierzysz co widziałam. Znasz Kalisiakową? Wyobraź ... – wesoły świergot Basi przerwał widok pustego łóżka Romany. – Boże, gdzie się podziałaś? -Nie no bez pożegnania...- Nagle Basia zobaczyła kartkę leżącą na jej szpitalnym łóżku.

Kochana Basiu!


Byłaś dla mnie najwspanialszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam. Mogłam ci się wyżalić, a ty zawsze mnie pocieszałaś i nie traciłaś pogody ducha. Kiedyś myślałam, że to na mnie spadły wszystkie nieszczęścia świata. Jednak to nie prawda... Gdy dowiedziałam się, że masz raka przed oczyma stanęła mi Natalka, to jak rozmawialiście ze sobą w szpitalu. Równocześnie wyobrażałam sobie co będzie gdy cię dla nich zabraknie... To ty mówiłaś do mnie „Nie załamuj się, nie płacz” ale to ja powinnam Ciebie podtrzymywać na duchu, pocieszać... Podziwiam cię, że nigdy się nie załamałaś, że walczysz z chorobą. Pamiętaj Natalka cię potrzebuje, a mną się nie martw jeszcze poczuję co to jest „szczęście”...
Twoja przyjaciółka Romana

Z dużych, piwnych oczu Basi spłynęły łzy, ale nawet teraz towarzyszył jej lekki uśmieszek... Zrobiło się późno, znużona Romana szła nadal ciemnymi uliczkami towarzyszył jej strach, ból, przygnębienie. Nagle pewna ulica, którą szła wydała jej się znajoma, te drzewa, ogrodzenie...

Tak to wysypisko. Zamiast góry śmieci widać było tu popiół i zgliszcza. Po ulubionej kanapie, krześle nie zostało już nic...

- Zostać tu, czy iść dalej? – pytała sama siebie drżącym głosem. Poczuła, że kręci jej się w głowie, znalazła skrawek miejsca i położyła się spać...

Joanna przyszła przed chwilą z zakupów. Rozładowała trzy pełne siatki. – Boże jak ja nie nawiedze tej bieganiny po sklepach. - Otarła pot z czoła. W tym samym momencie do kuchni wszedł hrabia. – Cześć.

- Cześć przepraszam, że jeszcze nie ma kolacji, ale były kolejki w sklepie i... – bełkot kobiety przerwał Henryk. – Nie kłopocz się, nie jestem głodny...
- Coś się stało. – spytała zatroskanym głosem.
- Nie, nic idę się położyć. – powiedział i udał się do swojego gabinetu.
- Ok. – odpowiedziała. Nagle dało się słyszeć dźwięk telefonu komórkowego Asi.

– Tak... A to ty Stasiu, i jak udało ci się?... Poczekaj chyba kupiłam... – pokojówka hrabiego wygrzebała coś z siatki. – Super! Nie wiem jak mam ci dziękować, na pierwszej stronie, uszczypnij mnie bo nie wierze! Dobra przyjdź po simoleony jutro po ósmej... No to pa... – odłożyła słuchawkę i podskoczyła z radości. – Ciekawe czy pani Romana to już widziała. – zaczęła się śmiać. – Zaraz, zaraz przecież Henio miał ją dzisiaj zabrać ze szpitala, ale jakoś jej tu nie widzę. Jeeeest! – krzyknęła głośnym szeptem.
Po śniadaniu Henryk wyszedł do pracy, a Joanna zabrała się za sprzątanie.

Ścieliła właśnie łóżko hrabiego, gdy usłyszała głośne pukanie do drzwi.

- Chwileczkę! – krzyknęła schodząc po schodach.
- No witam ciociu. – młody chłopak uśmiechnął się mile.
- Cześć, wejdź. – odpowiedziała. – Musisz mi to wszystko opowiedzieć.

- Tej nocy jak się umówiliśmy zakradłem się pod okno w kuchni i już. – powiedział entuzjastycznie chłopak.
- A co z tą gazetą? – spytała.
- Tam pracuje Gośka, żona Waldka Czarneckiego mojego kumpla z woja. Kiedyś się z nią zapoznałem i robiłem dla niej zdjęcia do tej gazety. Przyniosłem te fotki do redakcji i trach! – uśmiechnął się.
- Nie wiedziałam, że moja siostra wychowała tak zdolnego dzieciaka. – powiedziała i podała kilka zielonych banknotów dla chłopaka.
- Dzięki ciociu! – ucałował w policzek Asie i wyszedł.
- Cała przyjemność po mojej stronie. – zaśmiała się.
Romana chcą czy nie chcąc przyzwyczaiła się do wygodnego łóżka szpitalnego. Całą noc obracała się z boku na bok, było jej nie wygonie. Męczyły ją również wspomnienia, to jak pierwszy raz spotkała hrabiego, to gdy przychodził do szpitala, aby ją odwiedzić... W końcu jednak zmęczenie dało za wygraną, zasnęła... Wysypisko oświetliło słońce. Zaczął się upalny, letni dzień Romana spała by nadal, gdyby nie przypominający płacz, pisk.

- Cholerne koty! – krzyknęła wstając. – Bo jak zraz rzucę kamieniem to zobaczycie!
Kobieta zaczęła iść w stronę tajemniczego pisku.
- Nie... niech pani nie rzuca ja już idę! – odezwał się cichutki przestraszony głos.

- Romana była bardzo zdziwiona widokiem... drobnego chłopczyka o ciemnych blond włosach w brudnych dżinsach i podartej koszulce. – Nie bój się kochanie, nie rzucę w ciebie... – powiedziała drżącym głosem. Chciała podejść do chłopca ale ten odskoczył kilka kroków w tył.
- Nie bij. – burknął.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. – powiedziała miłym głosem. Romana zauważyła, że chłopczyk cały drży, ma poranione ręce i podbite oko. – Powiesz mi jak się nazywasz?
- Robert... – powiedział niepewnym głosem.
- Ślicznie, ja mam na imię Romana. – chciała podać rękę chłopczykowi ale ten schował ją do kieszeni. – Podasz mi rączkę? – spytała.
- Nie będzie bolało? – powiedział zapłakany.
- Nie. – powiedziała i znowu powoli podała mu rękę. Tym razem chłopczyk nieśmiało wyją rękę z kieszeni. – Dziękuję.
- Pani ma rękę jak mama. – uśmiechnął się.
- Naprawdę, opowiesz mi o niej więcej? – spytała.
- Mama była zawsze dobra i przynosiła nam jedzenie, raz poszła z tatą do piwnicy, ale wrócił tylko tato i rzucił butelkę o ścianę. – powiedział.
- A powiesz coś więcej o tacie?
- Tata często zostawia mnie i Anie samych. Wraca wieczorem pije coś z butelek i nas bije. – zadrżał chłopczyk.
- Kto to Ania i gdzie teraz jest? – spytała.
- Ania to moja siostra. Wczoraj zaplanowała plan jak mamy uciec od taty. Wybiegliśmy z domu jak tata spał. Ania zobaczyła, że się obudził i nas goni, schowała mnie tutaj za tym płotem powiedziała, że jest za duża i tata nas zobaczy dlatego pobiegła dalej i kazała mi się nie ruszać. – powiedział zapłakany.
- A ile lat ma Ania?
- 16.
- A ty?
- Ania mówiła, że 7 – odpowiedział.
- Dobrze kochanie, nie bój się jesteś bezpieczny. – przytuliła chłopca.

- A Ania. – spytał miłym głosem.
- Znajdziemy Anię. – uśmiechnęła się do chłopca.
- Jestem głody. – powiedział nieśmiało.
- Daj mi rączkę zaraz coś znajdziemy. – powiedziała zmartwionym głosem widząc górę popiołu i zgliszcza...

C.D.N
  Odpowiedź z Cytatem
stare 06.04.2005, 17:42   #16
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Romana błąkała się bezczynnie po wysypisku. Patrzyła najwyraźniej jak mogła.

Niestety, dostrzegała tylko góry popiołu. – To nie możliwe, musi tu coś być do jedzenia. – powiedziała zrozpaczona, teraz i sama odczuła głód.
- Co się stało? – spytał chłopczyk.
- Nic skarbie, zaraz coś zjemy. – uśmiechnęła się.
Kobieta zauważyła, że mały zaczyna się chwiać mało brakowało, a by upadł. Podbiegła do niego. – Źle się czujesz? – spytała troskliwie.

- Chce mi się jeść. – powiedział po cichutku.
- Dasz radę dojść do najbliższego domu, którego zobaczymy? – spytała z przejęciem.
- Chyba tak. – powiedział.
- W takim razie chodźmy. – wskazała ręką ulicę. – Boże sama dałabym radę, ale te dziecko ledwo trzyma się na nogach. O co ci chodzi? Żebym żebrała o kromkę chleba dla niego?. – Romana biła się z myślami, nie wiedziała, co ma robić. Tymczasem przed jej oczami stanęła ogromna willa. Przystanęła na chwilę.
- Co robimy? – spytał nieprzytomny chłopiec.
- Zaraz dostaniesz coś do jedzenia. – popatrzyła miłym wzrokiem na Roberta, poczym ruszyła w stronę wielkiego domu. Zapukała delikatnie w drzwi.

Nikt nie odpowiadał zapukała ponownie trochę głośniej.
- Chwileczkę! – zza drzwi dało się słyszeć kobiecy głos.
- Tak. – powiedziała otwierając drewniane drzwi. Romana przestraszyła się widokiem... Pokojówki hrabiego. – Przepraszam pomyliłam mieszkania. – speszyła
się.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy! Szanowna pani Romana, a co to za brzdąc. Pani synek! – zakpiła donośnym głosem. – Nie chciałaś u nas pracować to wara stąd! – krzyknęła i już miała zamknąć drzwi, gdy ze schodów zszedł Henryk. – Asiu, kto przyszedł? – spytał.

Nie mógł uwierzyć, gdy w drzwiach zobaczył Romanę.
- Pani Romano! – krzyknął z uśmiechem. – Zdecydowała się pani u mnie zamieszkać?
- Nie, to nieporozumienie ja już sobie idę... – powiedziała drżącym głosem. W tym samym momencie chłopiec upadł na ziemię. – Robert! – krzyknęła zmartwiona.
- Co mu jest? – spytał z przejęciem hrabia.
- Nie wiem od ilu dni nie jadł, poza tym jest pobity. – oznajmiła. Hrabia wyciągnął swój telefon. – Pogotowie! Mam tu nie przytomnego chłopca.... Chyba zemdlał z głodu, jest też pobity... Słoneczna 15... Tak, szybko! – krzyknął i odłożył słuchawkę.

- Asiu! Sprawdź czy oddycha. Byłaś na tym kursie pierwszej pomocy. – krzyknął poczym wybiegł na drogę oczekując karetki. Asia z niechęcią chwyciła rękę chłopca.

– Oddycha! – wrzasnęła na całą ulicę. – Co się gapisz? – popatrzyła na Romanę z pogardą - Muszę iść do środka głowa mnie boli. – zrobiła żałosną minę i weszła do domu.
- Robert! Kochanie wytrzymaj, proszę. Musimy przecież znaleźć Anię. – popatrzyła na chude, małe ciało chłopczyka. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, Robert leżał bez ruchu. Po chwili karetka była już na miejscu. Sanitariusze przynieśli nosze, na których znalazł się chłopiec.

- Mogę z wami jechać! - krzyknęła Romana.
- Tak, proszę ale mamy tylko jedno miejsce. – powiedział mężczyzna patrząc na kobietę.
- Niech pani jedzie. Ja przyjadę autem. Do jakiego szpitala go zabieracie? – spytał hrabia.
- Gen. Franciszka Kleberga. – odparł. Na ustach Romany pojawił się krzywy uśmiech. Po chwili, karetka ruszyła w stronę szpitala.
- Asiu! Jadę do szpitala, pilnuj domu! – krzyknął i wsiadł do swojego samochodu.
- Głupia zdzira myślałam, że będzie można ją łatwo zlikwidować, ale się myliłam... Przebiegła suka! Ale ja już coś wymyślę! – siedziała w kuchni rozmyślając.

Henryk wpadł na szpitalny hol dobrze mu już znany. Zauważył, że na krześle siedzi Romana. – I jak? Co z chłopcem? – spytał.
- W czasie drogi odzyskał przytomność teraz opatrują mu rany. – opowiedziała.
- Dzięki Bogu! – krzyknął wesoło. – Przepraszam, że pytam ale to pani syn?
- Nie znalazłam, go na wysypisku. Pochodzi z jakiejś pijackiej rodziny. Matka była w porządku, ale ojciec spija się i bije te biedne dzieci. – powiedziała ze smutkiem.
- Dzieci?
- Ten chłopiec ma siostrę, starszą od niego. Zaplanowała jak mają uciec od ojca. Ukryła Roberta, bo tak ma na imię chłopczyk za płotem na wysypisku, a sama bała się, że ojciec ją zauważy, więc pobiegł dalej. – oznajmiła, po jej policzku spłynęła łza.
- Co się stało pani Romano? – spytał przejęty widząc zapłakaną kobietę.
- Przypomniałam sobie mojego męża. Żyliśmy szczęśliwie do dnia, gdy stracił pracę. Wtedy zaczął pić i bił mnie. Pewnego ranka zaspałam i nie zrobiłam mu śniadania... Zaczął mi grozić bronią, którą kupił na jakimś bazarze. Bił mnie, rzucał pustymi butelkami po wódce... – rozpłakała się.
Henryk był przygnębiony, nie mógł sobie tego wyobrazić, on syn hrabiego Nowickiego znanego na całym świecie. Nawet, gdy skończył osiemnaście lat był pod opieką służby i kochających rodziców. Na holu słychać było teraz tylko dźwięk telefonów i rozmów lekarzy...
- Witam! – krzyknął czarnoskóry lekarz, który leczył wcześnie Romanę.
- Dzień dobry. – powiedział hrabia.
- Może pozwolą państwo do pokoju lekarskiego. – uśmiechnął się.
- Dobrze, chodźmy. – powiedziała Romana. Po chwili cała trójka była już na miejscu.
- Proszę usiąść. – lekarz wskazał ręką krzesła.
- Co z nim? – spytała przejęta Romana.
- Chłopiec zemdlał po prostu z głodu. Daliśmy mu najpierw glukozę, a teraz je normalny obiad. Ma on liczne obrażenia, to musiało być pobicie. Niestety wykryliśmy u chłopca również białaczkę. Choroba jest bardzo rozwinięta, będzie potrzebował stałej opieki i leków... – oznajmił.
- Boże. – powiedziała zrezygnowanym głosem.
- Niech się pani nie martwi, to młody silny organizm. Teraz musi mi pani pomóc w ustaleniu danych chłopca.
- Dobrze. – odpowiedziała.
- Imię i nazwisko. – spytał.
- Powiedział mi tylko imię Robert.
- Ok.
Kobieta powiedziała wszystko, co mówił jej chłopiec...
- To wszystko, co pani wie?
- Tak. –kiwnęła głową.
- W takim razie, zaraz zaprowadzę państwa do chłopca. – powiedział wstając.
- Doktorze, co teraz z nim będzie? – spytał hrabia.
- Pani Romana będzie musiała to wszystko powtórzyć na policji. Jeżeli chłopiec ma jakąś dalszą rodzinę babcie, ciocie wtedy trafi właśnie do niej, a jeżeli nie, trafi do domu dziecka.
- Ale on jest chory! – krzyknęła oburzona Romana.
- Co ja mogę pani powiedzieć? Dom dziecka będzie musiał kupować leki. Szpital nie może utrzymywać bezustannie chłopca. On nie ma ubezpieczenia. Możemy go przyjąć tylko wtedy, gdy jego stan będzie naprawdę ciężki i będzie potrzebował respiratora. – powiedział ze smutną miną.
Romana zaczęła znowu płakać. – Dlaczego bóg zsyła na nas tyle nieszczęść? To taki delikatny chłopiec. - W pokoju zapadła cisza.
- Chce się pani spotkać z chłopcem? – spytał lekarz po dłuższej chwili.
- Tak, tak. – ocknęła się.
- Więc chodźmy. – powiedział mężczyzna i wszyscy wyszli z pomieszczenia...

C.D.N


Zapraszam również ponownie na stronę poświęconą N jak nędzy www.n-jak-nedza.bo.pl

Ostatnio edytowane przez simoleonka : 07.04.2005 - 14:20
  Odpowiedź z Cytatem
stare 08.04.2005, 13:43   #17
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Jakoś się wyrobiłam. Ten odcinek dedykuje ojcu świętemu

Lekarz, Henryk i Romana szli korytarzem... Czarnoskóry mężczyzna uchylił delikatnie
drzwi.
- Cześć mały! – krzyknęła Romana widząc chłopca.

- Cześć. – odpowiedział tym razem pełen sił Robert.
- Jak się czujesz? – spytał lekarz.
- Dobrze, już nie jestem głodny. – uśmiechnął się.
- To świetnie! – powiedziała Romana, poczym poprosiła lekarza, aby wyszedł z nią na korytarz.
- O co chodzi? – spytał lekarz.

- Pomyślałam, że może odwiedziłabym Basię. – powiedziała nieśmiało.
- Tą, co leżała z nią pani na sali? – spytał.
- Tak. – kiwnęła głową.
- Pani Barbara jest w bardzo ciężkim stanie... – powiedział smutny.
- Jak to?! – krzyknęła z niedowierzaniem.
- Pani Romano, ona ma raka. Chciałbym wynaleźć lek na tą diabelską chorobę... – oznajmił.
- Mogę ją, chociaż zobaczyć? – spytała przygnębiona.
- Dobrze dam pani dziesięć minut leży nadal w ósemce. – pokiwał głową.
- Dziękuję. – powiedziała po cichu i ruszyła w stronę sali.
- Romana. – odezwał się drżący głos Basi.

- Kochanie. Jak się czujesz? – spytała podchodząc do łóżka kobiety.
- Mój czas dobiegł końca. – powiedziała smutnym głosem.
- Nie mów tak! Sama mi mówiłaś, że nie wolno się poddawać! – krzyknęła.
- Romanko, Romanko. – uśmiechnęła się. – Co ty tu robisz? Mieszkasz u hrabiego?
- Ech, to długa historia. – westchnęła.
- Wiedzę, że coś jest nie tak. Przeczytałam list, który zostawiłaś na moim łóżku. Obiecałaś mi też, że się nie poddasz. Zrozumiałaś, że istnieją inne nieszczęścia! Dlatego uszanuj to, każdy dzień traktuj jak dar od boga! Ja już nigdy nie poczuję ciepła słońca na mojej skórze, nie przespaceruję się po parku, nie będę podziwiała zielonych drzew, kolorowych kwiatów. Obiecaj mi, że każdego ranka będziesz cieszyła się z tego, że wyszło słońce. Pomóż sobie pójdź do jakiegoś ośrodka dla biednych, znajdź sobie jakieś zajęcie, nie odrzucaj miłości! Życie jest tylko jedno nie pozwól go zmarnować... – powiedziała resztką sił, jej duże piwne oczy zamknęły się W sali rozległ się płynny, nie przerywalny dźwięk urządzenia, do którego była podłączona kobieta.
- Obiecuję Basiu. – powiedziała po cichu i zaczęła płakać. W tej samej chwili do sali wszedł lekarz wraz z pielęgniarką i mężem Basi.

Czarnoskóry mężczyzna odłączył kobietę od szpitalnego urządzenia. – Przykro mi, siostro proszę zanotować czas zgonu 9:37. – powiedział i wraz z pielęgniarką wyszedł.
Romana przytuliła męża Basi. – Pańska żona była wspaniałą kobietą... Proszę przyjąć najgłębsze wyrazy współczucia.

- Dziękuję, tak Basia była bardzo mądra. Teraz stanę przed największym zadaniem. Chcę żeby Natalka też taka była...
- A gdzie ona teraz jest? – spytała.
- Ma katar została w domu z sąsiadką. – odpowiedział.
- Jak pan jej to powie?
- Sam nie wiem. – powiedział ze smutkiem.
- Może ja spróbuję?
- Dziękuję, zechce pani do nas przyjść dziś wieczorem? – spytał.
- Chętnie.
- O ósmej, ulica Wolska 13. – oznajmił.
- Dobrze. – uśmiechnęła się. – Do zobaczenia. – powiedziała i wyszła.
- Kamień, nożyce, papier! – gdy Romana weszła do sali, w której leżał Robert dało się słyszeć wesołe okrzyki. Hrabia i chłopiec doskonale się ze sobą bawili.
- Witam widzę, że wam tu wesoło. – uśmiechnęła się.
- Bawimy się w kamień, nożyce, papier! – krzyknął malec.
- Panie Henryku możemy porozmawiać? – spytała nieśmiało.
- Tak. Robert pobaw się teraz misiem, a jak wrócę zagramy w szachy. Co ty na to? – uśmiechnął się do chłopca.

- Dobra! – krzyknął wesoło.
Romana i Henryk wyszli z sali.

- Basia nie żyje. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Boże... – zamyślił się.
- Chciałam też pana przeprosić. – wyjąkała wstydliwym głosem. – Nie chciałam pana wysłuchać i w ogóle. Zachowywałam się jak stara zrzędliwa baba. – uśmiechnęła się.
- Ależ pani Romano, nie ma pani, za co przepraszać. Doskonale panią rozumiem. – odpowiedział.
- Dziękuję.
- Wujek! – krzyknął dziecinny głos.
- Chyba muszę iść. – uśmiechnął się. – Na partyjkę szachów z Robertem.
- Chodźmy! – powiedziała entuzjastycznie i razem weszli do sali...

C.D.N sory może troche krótki odcinek...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 11.04.2005, 15:42   #18
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Następny odcinek specjalnie dla was...

Romana i Henryk spędzili cały dzień z Robertem. Bawili się, śmiali nikt nie zauważył nawet, że zrobiło się późno.

Kobieta była zamyślona cały czas myślała, o Basi. O słowach, które powiedziała jej przed śmiercią.- Może naprawdę powinnam cieszyć się z życia... dopóki je mam. – rozmyślała.
- Ciociu, ciociu! – do Romany podszedł rozradowany chłopiec. – Wujek pokazuje mi sztuczki!
- To dobrze kochanie, ale jaj już muszę iść. – powiedziała uśmiechając się.
- Po co? – ze smucił się.
- Widzisz pewna dziewczynka, mniej więcej w twoim wieku straciła mamusię. – oznajmiła.
- Tak jak ja. – powiedział po cichu.
- Obiecałam dla jej taty, że powiem to dla Natalki, bo tak ma na imię ta dziewczynka.
- Tata bije Natalkę. – wyjąkał po cichu.
- Nie kochanie, twój tata był zły, ale nie wszyscy tatusiowie są tacy. Ty też będziesz miał niedługo dobrego tatusia. – uśmiechnęła się.
- To dobrze, a teraz idź bo pewnie Natalka na ciebie czeka. – powiedział radośnie wyobrażając sobie nowego ojca.
- Zostaniesz sam Robuś? – spytał pieszczotliwie Henryk. – Ja też już muszę iść.
- Dobra! Ale przyjdziecie jutro?
- No jasne, dobranoc skarbie. – Romana przytuliła chłopca i wraz z Henrykiem wyszli z sali.

- Pani Romano. – odezwał się po cichu.
- Tak. – przystanęła w szpitalnym holu.
- Niech pani nie zrozumie mnie źle, ale wspomniała pani dla Roberta, że kiedyś będzie miał ojca. – powiedział nieśmiało.

- Przecież trafi do domu dziecka, a tam ktoś go adoptuje.
- Pani Romano on ma białaczkę, poza tym młode małżeństwa biorą kilku miesięczne dzieci wątpię, że...
Przemowę mężczyzny przerwała Romana. – Proszę pana myśli pan, że o tym nie wiem... Może pan tego nie widzi, ale ten chłopiec ma nadzieję. On wierzy w to, że będzie miał kochającą rodzinę. Ja mu tej nadziej nie mogę odebrać...
- Podziwiam panią. Jest pani wspaniała. Musi mieć pani wielkie serce. – uśmiechnął się. Nie usłyszał jednak odpowiedzi, widział tylko zarumienione policzki kobiety przez co sam się speszył i w ciszy doszli do końca holu.
- Może panią odwiozę? – spytał, gdy byli już na zewnątrz.

- Ja idę teraz do domu Basi na wolską. – odparła.
- Tak wiem, proszę niech pani wsiądzie. – wskazał ręką auto.
- Dobrze. – powiedziała nieśmiało i po chwili podłużny samochód ruszył.
Po pięciu minutach Romana stała już przed drzwiami małego domku na przedmieściach SimCity, nacisnęła na dzwonek.

- Dobry wieczór, zapraszam do środa. – odezwał się brodaty mężczyzna otwierając drzwi.

- Dobry wieczór. – powiedziała i weszła do środa. Już przy samym wejściu poczuła ciepło i rodzinną atmosferę jaka tu panowała. Ojciec Natalki biegał po kuchni przyrządzając coś na kolację. Natalka siedział przy stole, co chwilę podbiegała do taty i mówiła mu, że mama robi to inaczej. Chciało jej się płakać. – Nie mogę jej tego powiedzieć. – myślała.
- Pani Romana! Radzę pani nie jeść kolacji, tata wsypał na za dużo pieprzu! – odezwał się miły dziecinny głosik.
- Natalka! Lepiej pomórz mi nakryć do stołu. – krzyknął jednocześnie się uśmiechając.– Proszę niech pani usiądzie.
- Kotku nie martw się lubię ostre potrawy. – zaśmiała się Romana.

Po kilku minutach wszyscy zasiedli przy stole. Romana i ojciec Natalki próbowali wytłumaczyć dla dziewczynki, że jej matka nie żyje, ale dziecko było tak wesołe i rozradowane, że stanęli przed trudnym zadaniem.
- Dziękuję! Już zjadłam, było pyszne tatku mimo, że dużo pieprzu. – uśmiechnęła się wstając od stołu. – Mogę iść do swojego pokoju?
- Dobrze skarbie. – powiedział patrząc na Romanę.
- Natalko! Masz w pokoju lalki? – spytała wesoło kobieta.
- Tak i to masę lalek! Chodź ze mną pokażę ci! - odpowiedziała donośnym głosem.
- Natalko poproś panią żeby z tobą poszła, nie możesz rozkazywać. – pouczył ojciec.
- Niech pan da spokój. – uśmiechnęła się. – Chodźmy Natalko.
- Proszę. – powiedziała otwierając drzwi do swojego pokoiku zamkniętego na mały złoty kluczyk.
- Kochanie! Ile ty masz zabawek? – udawała zdziwioną.
- Pokażę ci! – krzyknęła rozradowana.
- Natalko.
- Słucham.
- Możemy najpierw porozmawiać. – powiedziała nieśmiało.
- Ok. – odpowiedziała siadając na fotelu.
- Mogę? – spytała Romana patrząc na małe niebieskie krzesełko.

- Tak, proszę. – uśmiechnęła się.
- Wiesz na co była... jest... chora twoja mama. – zakłopotała się.
- Ma raka, mama mi o tym mówiła. – powiedziała.
- Wiesz, że rak to nie jest przeziębienie, na które wystarczy witamina C? – spytała
- Tak, dlatego zostanę lekarzem i znajdę lek na tę chorobę! – oznajmiła donośnym głosem.
- Na pewno ci się uda, jesteś mądra i zdolna. – przytuliła dziewczynkę. – Posłuchaj mnie skarbie. Mama teraz jest w niebie i patrzy na ciebie z góry.

- W niebie? – zdziwiła się.
- Mama nie żyje... A ci co nie żyją idą do nieba... – powiedziała wzruszonym głosem.
- To znaczy, że już nigdy mnie nie przytuli? – spytała cichutkim głosem.
- Tak... – odpowiedziała nie pewnym głosem. Zobaczyła, że Natalka z trudem powstrzymuje łzy. – Możesz płakać, czasem to pomaga. – uśmiechnęła się.
- Mi tylko coś do oka wpadło. – tłumaczyła się.
- Jesteś bardzo dzielna wiesz, nie martw się. Będę do was przychodziła i pilnowała twojego taty, czy nie przesolił zupy. – powiedziała ocierając łzy dziewczynki.
- Dziękuję. – wydarła swoją malutką bródkę, aby zobaczyć twarz Romany.
Ojciec dziewczynki siedział przy stole i głęboko nad czymś rozmyślał. Nagle do kuchni weszła Romana. – Zasnęła. – powiedziała po cichu. Mężczyzna uśmiechnął się i popatrzył na kobietę.

- Powiedziałam jej. – oznajmiła Romana.
- Jak to przyjęła? – spytał zamyślony.
- Basia powiedziała jej o chorobie. Udawała twardą, ale z trudem powstrzymywała łzy. – powiedziała wzruszonym głosem.
- Dziękuję... – wyszeptał.
Romana uśmiechnęła się i zamyśliła. – Ja już pójdę.
- Może zrobić pani kawy, herbaty nie mam niestety nic słodkiego z tego wszystkiego zapomniałem kupić. – zakłopotał się.
- Nie, dziękuję i tak pewnie sprawiłam kłopot. Dobranoc. – uśmiechnęła się i skierowała ku wyjścia.
- Dobranoc. – powiedział i uśmiechając się zamknął drzwi.

C.D.N

Ostatnio edytowane przez simoleonka : 11.04.2005 - 15:51
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.04.2005, 11:58   #19
simoleonka
Guest
 
Postów: n/a
Smile

ok narazie ostatni odcinek dość wyczerpujący:

Romana wyszła na zewnątrz. Poczuła chłód. Szpitalne ubrania, które dostała były już zniszczone. Znów zaczęła się martwić, co z nią będzie. Ma mieszkać na wysypisku? Nagle zobaczyła czyjeś podłużne auto.
- Boże przecież to hrabia. – pomyślała.
Z samochodu wyszedł staruszek i podszedł do kobiety.

- Ale pan nie potrzebnie czekał. – zakłopotała się.
- Pani Romano, proszę pojechać ze mną do domu. Nie wiem, co ktoś pani nagadał. Przyrzekam, że to nie prawda. – oznajmił ze skruszoną miną.
- Ja nie wiem... – westchnęła.
- Proszę. – wskazał ręką auto.
Romana nie mogąc wykrztusić już ani słowa posłusznie, ale zarazem ostrożnie wsiadła do auta. Jadąc nikt poza kierowcą nie powiedział ani słowa. Pan Karol szofer hrabiego nucił jakąś piosenkę. W końcu dojechali. Karol chciał otworzyć drzwi dla Henryka i jego gościa, ale Nowicki dał znak, aby został w samochodzie. Sam wysiadł z auta i otworzył drzwi, z których zgrabnie wyszła Romana. Czuła się w niebie, po raz pierwszy od wielu lat. – Ostatni raz drzwi od samochodu otworzył mi mój mąż, gdy jechaliśmy syreną na wycieczkę. – zaśmiała się.

- Oto mój dom, miała okazje już pani go widzieć. – uśmiechnął się.
Romana westchnęła i razem ruszyli w stronę wejścia do willi. Hrabia przekręcił dwa razy klucz i wtem drzwi były otwarte. W salonie stała Joanna.

- Dobry wieczór. – powiedziała nieśmiało Romana.
- Heniu? Co ta pani tu robi! – krzyknęła, ale jakże miłym i czułym głosem.
- Od dziś będziemy mieszkać we trójkę. – oznajmił.
Asia zaśmiała się głośno i poszła na górę.
- Przepraszam za nią. – spojrzał na Romanę.
- Nic się nie stało ma prawo mnie nie lubić. – odpowiedziała.
- Dobrze, zaraz pożyczę pani jakieś ubranie od Joanny. – uśmiechnął się.
- Ja nie wiem. – zakłopotała się.
- Pani Romano! Proszę się czuć jak u siebie. – uśmiechnął się. – Co pani powie, na filiżankę kawy?
- Chętnie. – odpowiedziała i wraz z Henrykiem udali się do kuchni.
- O, Asia musiała pić bo woda w ekspresie jest jeszcze ciepła. Proszę. – powiedział i podał białą filiżankę dla Romany.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się.
- Pani Romano myślę, że będzie nam swobodniej, gdy będziemy sobie mówili na ty. – zaproponował lekko się uśmiechając.
- Romana. – przytaknęła.
- Henryk. – uśmiechnął się i nieśmiało zbliżył się do kobiety. Zapanowała niezręczna sytuacja. Hrabia chciał pocałować kobietę w policzek, ale ta niebyła zbyt tego pewna. W końcu jednak podeszła do mężczyzny i nieśmiało go pocałowała. Romana i Henryk zaczęli się śmiać. Mężczyzna się zarumienił.

- Zaprowadzę panią... ciebie do pokoju. – poprawił się.
- Dobrze.
Wyszli z kuchni i po chwili znaleźli się w małym pokoiku.
- Proszę łazienka jest po prawej stronie, resztę domu pokażę ci jutro. Dobranoc. – uśmiechnął się.
- Dziękuję, dobranoc. – odpowiedziała, usiadła na fotelu i zaczęła nad czymś rozmyślać.

Romana, nie mogła zasnąć. Zegar wiszący na ścianie wskazywał 5:30. Bała się wstać z łóżka i wyjść z pokoju. – Pewnie wszyscy jeszcze śpią. – myślała.

Henryk siedział w kuchni myśląc o Romanie. Z jednej strony bał się do niej iść myśląc, że śpi, a z drugiej chciał ją zobaczyć. Gdy była blisko niego czuł niezwykłe ciepło.
- Muszę cię zobaczyć. – westchnął i wstał z krzesła.
- Może nie śpisz, muszę cię zobaczyć. – w tej samej chwili Romana wstała z łóżka.
Szli razem w tą samą stronę. Patrzyli się na podłogę, nie patrząc przed siebie.
- Aaa! – przeraziła się Romana wpadając na hrabiego.
- Romana, przepraszam miałem iść na górę i na ciebie wpadłem. – zaczerwienił się czując obok siebie ciało Romany. Było mu bardzo przyjemnie, chciał aby ta chwila trwała wieczność.
- To ja przepraszam zagapiłam się, chciałam pójść do łazienki. – zakłopotała się, chociaż tak naprawdę marzyła, aby go zobaczyć.
Henryk nieśmiałym ruchem rąk przytulił kobietę. Romana chciała się wyrwać, ale czuła się tak bezpiecznie przy mężczyźnie, że nie mogła go odepchnąć. Ich twarze były coraz bliżej siebie. Romana delikatnie dotknęła jego ust. Zaczęli się namiętnie całować...

Zegar w gabinecie hrabiego wskazywał godzinę 9:00. Mężczyzna leżał w łóżku z Romaną po upojnych chwilach z nią spędzonych. Otworzył oczy i się uśmiechnął.
Ucałował kobietę w policzek i podszedł do szafy. Zgrzyt komody obudził Romanę.

- Przepraszam muszę iść do pracy. – odwrócił się w stronę kobiety.
- Dobrze. – uśmiechnęła się.
- I tak pewnie są na mnie źli. Powinnaś coś sobie znaleźć w lodówce do jedzenia. A na krześle leży sukienka powinna na ciebie pasować. – powiedział.
- Nie martw się poradzę sobie. – powiedziała i została sama w gabinecie, ponieważ mężczyzna zbiegł na dół.
Romana czuła się głupio, ona kobieta po pięćdziesiątce, ale była też bardzo szczęśliwa. Po pięciu minutach była już w kuchni. Zajrzała do lodówki i coś z niej wyjęła.
- Dzień dobry pani Romano! – krzyknęła Asia.

- Dzień dobry. – uśmiechnęła się.
- Jak się spało, chyba dobrze aż do 9. – zakpiła.
- Tak dobrze dziękuję. – powiedziała nie zwracając uwagi na kobietę.
- Ładna sukienka wydaje mi się, że moja. – warknęła.
- Henryk mi ją dał przepraszam. – zakłopotała się.
- Ależ Romano czy ja coś mówię. – zaśmiała się. - Możesz chodzić w moich rzeczach, możesz jeść z mojej lodówki i możesz spać na moim łóżku! Ale wiedz, że ja ci tego nie daruję. – podeszła do blatu kuchennego i rzuciła się z nożem na Romanę.

- Boże! Nie! – krzyczała próbując wyrwać się Joannie. – Pomocy! Ratunku!
Nagle do kuchni wbiegł hrabia. – Matko boska! Zostaw ją! Aśka postradałaś zmysły! – krzyczał i rzucił się na kobietę. Wyrwał jej nóż z ręki.- Romana! Kochanie słyszysz mnie?
Dzwoń na pogotowie! – Wrzasną w stronę Joanny.

- A ni mi się śni! Uwolniłam cię od niej. Wyjedźmy, żyjmy razem szczęśliwie. Kocham cię! – krzyczała zrozpaczona.
- Jesteś chora! – krzyknął i wyjął swój telefon. – Pogotowie... Kobieta raniona nożem... Szybko! Słoneczka 15... – odłożył słuchawkę.

Hrabia był roztrzęsiony, nie wiedział co ma robić. Po kilku minutach usłyszał sygnał karetki. – Dzięki bogu są!

Romanę położono na nosze i wraz z hrabią pojechali do szpitala. Od razu po przyjeździe kobieta trafiła na stół operacyjny. Hrabia czekał z niecierpliwością na koniec operacji.

Minuty stawały się godzinami. W szpitalnym korytarzu rozległ się dźwięk telefonu. – Co, tak to na pewno ona! Macie ją? To dobrze, dziękuję. – Henryk był zrozpaczony teraz już wiedział, że Joanna była fałszywa.

On jej tak ufał. Nigdy by się nie spodziewał, że to ona... Nagle drzwi do sali operacyjne otworzyły się.
- Doktorze! Co z nią? – spytał drżącym głosem podbiegając do lekarza.

- Przyszedł i zawiadomił pan karetkę w porę wszystko jest w porządku.- uśmiechnął się.
- Boże dziękuję jest pan kochany! – krzyknął.
- Panie Henryku, aż tak nie musi mi pan być wdzięczny. – zaśmiał się.
- Gdzie ona jest? – spytał podekscytowany.
- Zaraz przewieziemy ją do sali, proszę poczekać. – uśmiechnął się i poszedł dalej.
Henryk cały spocony ze stresu udał się do sali Roberta.
- Cześć! – krzyknął do chłopca stojącego przy łóżku.

- Cześć wujek, gdzie ciocia? – spytał wesoło.
- Ciocia też leży w szpitalu. – odpowiedziała.
- Co się stało?
- Nic skarbie nie bój się. – powiedział miłym głosem. W tym samym momencie do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry panu, cześć Robert. – uśmiechnęła się.

- Dzień dobry. – odpowiedział hrabia.
- Cześć Ala! – krzyknął chłopiec.
- Jutro wypisują cię do takiego domu gdzie będziesz miał dużo przyjaciół. – powiedziała podając tabletki dla Roberta.
- To super! – krzyknął połykając pigułki.
- Mogę panią prosić. – powiedział dyskretnie do pielęgniarki.
- Ok. – odpowiedziała.
- Robuś, zaraz wracam. – oznajmił dla chłopca i wyszedł na korytarz.
- To już? Dajecie chłopca do domu dziecka? – spytał zdziwiony.

- Tak widzi pan, że czuje się dobrze. Będzie musiał tylko zażywać leki. – odpowiedziała.
- Cóż... dziękuję. – zamyślił się.
- Panie Henryku, może pan już iść do pani Romany. – powiedział lekarz podchodząc do mężczyzny.
- Tak to wspaniale, dziękuję. Może pan powiedzieć dla Roberta, że wrócę później?
- Ok. Niech pan idzie do pani Romany, sala numer 14. – uśmiechnął się.
Henryk podbiegł do drewnianych drzwi. Po chwili był już w środku.
- Romana! – krzyknął rozradowany.

- Heniu. – odezwała się po cichu.
- Już nic ci nie grozi, Joannę aresztowano. – podszedł do kobiety.
- Gdyby nie ty. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Nie myśl już o tym jesteś bezpieczna. – uśmiechnął się.
- O boże! Przecież Robert na nas czeka, idź do niego! – krzyknęła
- Już byłem. Jutro zabierają go do domu dziecka. – oznajmił.
- Muszę go zobaczyć, pomóż mi wstać. – powiedziała próbując wstać z łóżka.
- Romana, powinnaś odpoczywać poczekaj! – krzyknął i wybiegł z sali.
- Wariat! – zaśmiała się. Po chwili do sali wszedł Henryk i Robert.
- Skarbie. – uśmiechnęła się do chłopca.

- Ciocia. – podbiegł do kobiety.
- Mają mnie zabrać do domu gdzie będzie dużo dzieci. – powiedział ze smutkiem. – Będzie fajnie, ale jak znajdę Anie. Poza tym ja chce być z wami.
- Nie martw się coś wymyślimy. – uśmiechnęła się Romana...
Starsza dostojnie ubrana kobieta siedziała na krześle, obserwując mężczyznę i chłopca pływających w basenie. Promienie słońca spadały prosto na jej twarz. Chwyciła do ręki białą kartkę i stalowe pióro, zaczęła pisać.

... Gdy wyszłam ze szpitala moje życie obróciło się jakby o 360 stopni. Henryk, nie pozwolił aby zabrano Roberta do domu dziecka. Poprosił opiekunów, aby na czas wakacji zamieszkał z nim. Tak też się stało. Ja po powrocie ze szpitala zamieszkałam u Henryka. Wkrótce wzięliśmy ślub. Chcieliśmy adoptować Roberta, ale się nie udało przecież mamy po 60 lat. Na początku chciałam walczyć ale pomyślałam, że to nie ma sensu. Nie mamy już tyle sił co młode małżeństwa. Jedyne, co mogliśmy zrobić to szukać siostry chłopca. Szanse były minimalne, ale pewnego dnia trafiliśmy na bardzo miłą parę, która kilkanaście lat temu przygarnęła jakąś dziewczynkę. To była ona. Zadbana, czysta. Robert był tak szczęśliwy, pokochał małżeństwo... Adoptowali i go. Ja i Henryk odwiedzamy ich w weekendy bawimy się razem, wspominamy tak jak i dziś. Nie zapomniałam też o Natalce. Odwiedzam ją kiedy mogę, zastępuję matkę. Pierwszy chłopak, szminka, stanik. Zwierza się mi ze wszystkiego. Joanna najpierw trafiła do szpitala psychiatrycznego, potem na policję, odsiaduje teraz dwa wyroki, podpalenie i próbę zabójstwa... Myślę, że poczułam co to jest szczęście. Wiem jedno nigdy nie wolno tracić nadziei...
THE END
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum

Podobne wątki
Temat Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatnia wiadomość
Jak pozować ? Hunter666 The Sims 1: Rozszerzenia 9 30.06.2003 20:38


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 07:43.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023