View Single Post
stare 30.12.2005, 22:36   #1139
Zong
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Nic się nie stało.

"jak żyć?" odc. 7
Ugięły się pode mną kolana. Szybko podniosłam wzrok. Zobaczyłam niską, niemodnie ubraną, smutną kobietę.
-Słucham.
-Ja.. ja.. - nie miałam co powiedzieć. Aż głupio rozmawiać z taką osobą, która wyraźnie ma inne niż ja zmartwienia, troski, zainteresowania. Inne "jutro".
-Słucham, dziecko. Szybko.
-Proszę pani, jak się pani nazywa? - spytałam cicho.
-Hanna Selicka. Co właściwie chcesz?
-Nazywam się Alina Łukomska. Mówi to coś pani? Bo ja, widzi pani, przyszłam, bo nie wiem, co robić...
-Nudzi ci się w domu? - uśmiechnęła się żałośnie.
-Nie. Ja chcę wiedzieć, jak żyć.
Selicka zamyśliła się. Moze coś jej się kojarzyło, łączyło.
-Powtórz swoje nazwisko - rozkazałą suchym głosem.
-Alina Łukomska.
-Córka... córka Niki?
-Weroniki Łu... A co łączyło mamę z Martyną Malin?
-Ciotka Martyna to... hm, Alu, to siostra matki Niki. Ciotka.
-Czyli moja taka "ciocio-babcia".
-Słuchaj, Alu, wejdź. Chcesz tu mieszkać?
-Chętnie.
-Jesteś moją krewną. Wypada przyjąć gościa. "Gość w dom - Bóg w dom"! - ciotka Hanka zaśmiała się. Wyraźnie wśród swoich było jej lepiej - Alu, a to moje tak zwane pociechy! Misia to ta mała dziewczynka. Ta, która tam śpi. Misia chodzi do przedszkola. Ten chłopak, który siedzi koło kanapy, nazywa się Antek. Po tacie. Antoś chodzi do pierwszej klasy, jest o rok starszy od Misi. Mam jeszcze córkę, która zdaje w tym roku maturę. Urodziłam ją jako szesnastolatka. Ona nazywa się Ola. Wszystkich ojcem jest Antoni Selicki. Nie znasz? Tak myślałam. Antoniego poznałam w szkole, potem wzięliśmy ślub. Możesz się domyślać, jak było. Ola urodziła się, jak byłam w szkole. Potem dokończyłam edukację. Gdzieś tak, jako dwudziestodwulatka (Olka miała 6 lat). Po paru latach urodził się Antek, Misia... A Antoni. tego się doweisz kiedy indziej. Na razie powiem ci, że planujemy rozwód. O dzieci dba, przysyłą forsę... Chce się z nimi spotykać, ale mu zabraniam. Co drugi dzień przychodzi tu Mateusz, taki chłopak, gdzieś w twoim wieku, Alu. Opiekuje się dziećmi, gdy jestem w pracy. Muszę na nie zarabiać... Mateusz prawie nic sobie za to nie bierze. Dla niego liczy się sam fakt i to, że ma się gdzie uczyć. No dobra, Alicja, chodź, tam będziesz spać. Na dawnej kanapie ciotki Martyny. W pokoju moim i Misi.
-Mam na imię Alina. Może mi pani mówić Lina, Linka.
-Przepraszam, Alu! A ty mów mi "ciociu". W końcu jakieś tam pokrewieństwo nas łączy. Ja śpię tam, z Misią. Kiedyś spałam z Antonim, to jasne. Ola ma pokój z Antkiem. Mamy jeszcze łazienkę, kuchnię i ten mały pokoik. "Bawialnia", przedpokój, mów na to, jak chcesz. Dobra, Alina, zmywam się do pracy. Zaraz powinien przyjść Mateusz. Pracuję jako pielęgniarka.
Słuchałam paplaniny ciotki Hanki i stwierdziłam, że ma ona 35 lat (chwileczkę... 20+15=35... ciotka Hania jest rówieśniczką mojej mamy) i jest kobietą po przejściach z trójką dzieci. Ja tu na razie pomieszkam, poznam troski dzieci w różnym wieku. W końcu sama kiedyś chcę zostać matką. Tylko czy znajdę ojca, męża, skoro wszyscy mnie omijają, nie chcąc, bym była ich nawet koleżanką?
-Jesteś Antek, tak? Więc, Antku, ja jestem twoją jakby kuzynką - powiedziałam do chłopca bawiącego się kolejką. - Mamy wspólnych pradziadków. Słuchaj, odrobiłeś wszystkie lekcje?
-Matematykę zrobiłem, jest łatwa. Ale polskiego nie mam. Nie umiem, kuzynko. Będziesz z nami mieszkać?
-Tak. Jakiś czas. Dopóki nie zrozumiem świata, tego najblższego. Antku, mów mi Lina. Nazywam się Alina.
-Ładnie. To ja przyniosę lekcje.
-Czekaj... A ta twoja siostra, Olka, gdzie jest? Bo Misia śpi, tak?
-Miśka śpi. A Olka wyszła. Jest w szkole albo u koleżanki.
-A Mateusz o której przychodzi?
-Gdzieś tak, zanim Ola wróci. Ola Mateusza w ogóle nie interesuje. Powiedział mi kiedyś, że woli zamknięte w sobie, tajemnicze, ciekawe, interesujące się tym, co on...
-Ej, Antek, wystarczy! Czy ja się ciebie pytam, kto interesuje Mateusza? Idź po te lekcje.
Ten chłopak jest rozgadany. Sporo się od niego dowiem o rodzinie. Może Seliccy pomagą mi poznać życie? Nie powinnam tak do tego podchodzić. Na razie trzeba pomóc cioci Hani. Widzę, ze ona ledwo radzi sobie w życiu. Trójka dzieci, stare ubrania, brud w domu, godziny spędzone poza domem, jakiś chłopak zatrudniony za grosze... I Antek jest strasznie gadatliwy, jak ciotka. Nie ma z kim podzielić się życiowym doświadczeniem. Bo w tego Mateusza wąpię. Zaraz pewnie przyjdzie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek.
-Ja otworzę, Antek, a ty znajdź te zadania.
-To pewnie Mateusz.
Zaciekawiona podeszłam do drzwi. Jaki będzie ten Mateusz?
-Cześć! - krzyknął ktoś radośnie. Mateusz??? Popatrzyłam na postać stojącą po drugiej stronie drzwi. Wysoki, przystojny chłopak z dwoma książkami pod pachą.
-Cześć. Jestem taką jakby siostrzenicą Hani Selickiej. Wyjaśnię ci kiedyś, bo na pewno będę tu jakiś czas. Nazywam się Lina Łukomska.
-Lina... - powtórzył. - Jestem Mateusz.
-Tak właśnie myślałam. Ciocia Hania mi coś o tobie mówiła.
Nagle z przerażeniem stwierdziłam w myślach, że Mateusz chwycił moją rękę i przyłożył do swoich ust. Ho, ho, jaki dżentelman! Zwyczaj rycerski, ale przyjemny. Rozumiem, dlaczego Olka mu się nie podoba. Olę wyobrażam sobie jako imprezowiczkę, rozgadaną, wesołą dziewczynę, a Mateusz jest szarmancki, pewnie inteligentny, cichy...
-Ej, chłopie, nie upodabniaj się do rycerzy! - powiedziałam, chowając za siebie swoją rękę.
-Nie podobają ci się te zwyczaje? A przecież "Balladyna" jest trochę o rycerzach.
-Kto powiedział, że lubię "Balladynę"?
-Nie lubisz? To świetna książka...
-Mateusz. To moja ulubiona książka. Zresztą, nie stój tak, bo przemarzniesz. Wejdź.
Kiedy Mateusz zdjął kurtkę i rzucił na tapczan ksiązki, spytałam:
-W której jesteś klasie? Czego się uczysz?
-Jestem na studiach, psychologii. Chcę rozumieć ludzi i im pomagać. Poszedłem wcześniej do szkoły, więc mam 18 lat.
-Aha, ja mam 15. Jestem w trzeciej gimnazjum.
W tej chwili zorientowałam się, że Antek nam się przygląda. Już chciałam zatkać mu jakoś usta, kiedy powiedział:
-A z Olą tak nie gadałeś! Tak ładnie wyglądcie razem. Pasujecie do siebie! I macie, jak widać, wspólne tematy. Gadaliście 10 minut.
I byłam pewna, że to dziecko dobrze mówi. Mądre, doświadczone. Prawdomówne. Och, Antek... Bylebyś nie odstraszył ode mnei Mateusza, bo on chyba będzie moim jedynym! Jest wspaniały!
10 minut? A mi wydawało się, że minęło parę sekund...

Ostatnio edytowane przez Zong : 07.01.2006 - 16:04
  Odpowiedź z Cytatem