View Single Post
stare 26.12.2005, 11:37   #1136
Cocaine
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Zong, liczyłam na to, że ucieknie. W sumie postąpiłabym tak samo

Odcinek Szósty
Lea narzuciła kurtkę na ramiona i poczekała, aż miłe stewardessy otworzą drzwi. Rodzice zajęli się młodszymi - na Leę i Natalię spadł ciężar odebrania bagaży. Dziewczyny nie czekając na rodziców - zanim Marta i Ida zdołają skompletować garderobę na tyle, by nie odmrozić sobie tyłka na wietrze może minąć naprawdę dużo czasu.
- Lea? Czy ty... no wiesz, zamierzasz malować? - zapytała Natalia kiedy przechodziły przez rękaw. Nagły poryw wiatru zakołysał płachtą i dziewczyny złapały się poręczy, ale gdy sytuacja została opanowana siostra ponowiła pytanie.
- Tak. Rodzice nie widzą w tym nic złego, spytałam się ich już w samolocie. A wiesz, to może być interesujące. Naprawdę, ludzie mogą mnie prosić o wykonanie portretów - nawijała Lea, zanim weszły na halę lotniska. Gwar, biegający ludzie, to nie było im obce. Tak samo zachowywali się dziś do południa.
- Gdzie te bagaże - syknęła Natalia oglądając dokładnie każdą walizkę, która przesuwała się przed nimi na specjalnej taśmie.
- Tu, tu są. - powiedziała Lea i ruchem tygrysicy dopadła wielkich toreb i waliz, które zbliżały się w ich stronę.
- Rany boskie, co te smarkate tam nabrały - jęknęła Natalia zdejmując z taśmy dwie torby wielkości biurka komputerowego z rozciągniętym na boki zasuwakiem.
- Wiadomo, że pakowały się same. W przeciwnym razie torby byłyby prawie puste. Mogę się założyć, że wzięły akordeon i pudęłka zawierające szachy magnetyczne. Samo to waży około trzech kilo.
- Dziw, że ich nie zatrzymali jak ważyli te walizki - stękała Natalia pchając przed sobą wózek wyładowany bagażami. - Gdzie byliśmy z nimi umówieni?
- Przewieź mnie!! - odparł cienki głosik z przodu i już po chwili na wózku siedziały dwie smarkate dziewczynki z uśmiechami od ucha do ucha. Marta i Ida, szczęśliwe jak nigdy dojechały aż pod same drzwi taksówki transportem nadziemnym.
- Przeliczcie się proszę. Jesteśmy wszyscy? To wsiadamy - zapowiedziała mama i wsadziła młodsze do tyłu, sama siadła pomiędzy nimi, a Natalia, Lea i Tato zajęli miejsca na samym tyle taksówki - na specjalnych rozkładanych fotelach bo przednie siedzenia zajmowały bagaże.
- Sorry... Plaza Hotel? - zapytał jeszcze raz kierowca i zatrzymał się na światłach.
- Yes, yes. - gorliwie potwierdziła mama przytulając do siebie córeczki. Światła hotelu widać było z samego lotniska - a w szczególności cztery gwiazdki na samym szczycie i fantazyjne zawijasy przy literze P rozpoczynającej wyraz Plaza.
- Jesteśmy. - powiedziała mama i zaczęła wyganiać rodzinę z samochodu. Miły mężczyzna w uniformie zapakował bagaże na specjalny wózek, mama uiściła zapłatę za przejazd i uśmiechnęła się promiennie do znudzonego taksówkarza, a smarkate badały przyciski świateł na desce rozdzielczej.
- Martaaa! No proszę was, choć raz bądźcie posłuszne - poprosiła Lea i wyciągnęła dziewczyny za kaptury od kurtek z samochodu.
- Ale, ale, my tylko chciałyśmy zobaczyć klimatyzację i oświetlenie i...
- Nieważne. Mamy już nie ma przed hotelem. Nana, gdzie mama? - zapytała Lea i wzięła dziewczynki za ciepłe, spocone łapki.
- Poszła zapłacić za hotel. Mamy pokój.. ee... 989. - powiedziała Natalia i wprowadziła je przez obrotowe drzwi do wielkiego hallu. Stały tam dystyngowane damy, jak i artyści z długimi włosami i małe dzieci ganiające się wokół kanap. Lea opadła na jedną z nich, tuż za nią szumiała woda z niewielkiego strumyczka a dziewczynki wrzucały grosze do wody.
- Na litość boską, choć raz zachowujcie się jak ludzie. - zbeształa siostry Natalia i wzięła je za ręce. - I ty się wreszcie rusz.
- Już... - powiedziała Lea i weszła do windy. Przycisnęła guzik i szklana winda poszybowała z nimi w górę, by zatrzymać się przy korytarzu wymalowanym na niebiesko-żółto. Przy olbrzymim oknie, na którym zawisła delikatna śnieżnobiała koronkowa firanka stał olbrzymi kwiat o grubych liściach. Marta i Ida zaczęły szukać drzwi z numerem 989.
- To tu! - wykrzyknęła Marta i pokazała zasmuconej siostrze język - pokój znajdował się bowiem po obstawianej przez nią stronie.
- Dobrze. Kto ma klucze? - zapytał tato szukając po kieszeniach karty i kluczy
- ja! - wykrzyknęła mama i przedostała się przez stojącą przy drzwiach rodzinę i włożyła klucz do zamka. Klikakrotnie zachrzęścił - i voila, pokój otworzył im swe podwoje. Pokój był ciepły - w kolorze wina i cieplutkiej żółci, a na podłoga wyłożona została miękkim dywanem w żółte kropki. Ściany obklejone były tapetami w żółto-białe paseczki. Pierwsze, co rzuciło się im w oczy, to oczywiście - łóżka. Lea czym prędzej dopadła łóżka, którego wezgłowie było naprzeciw wyjścia na balkon, tak, że mogła tuż po przebudzeniu i przy zasypianiu podziwiać panoramę Paryża z dziewiątego piętra. Marta z Idą, na całe szczęście zaanektowały sobie kompletnie inną częśc pokoju - tę oddzieloną od reszty ścianką działową. Rodzice zaklepali sobie rozkładaną sofę, a Natalia niewielki tapczan przy oknie.
- Dobrze, jesteśmy wszyscy. Trzeba się rozpakować. - powiedziała mama i wyciągnęła walizki. Każdy wziął swoją i zaszył się w swoim kącie. Lea wróciła już po chwili do salonu z paczuszkami w ręku. dla rodzicow przygotowała kopię obrazu 'Płaczący chłopiec' - którego w galeriach nie było już od dawna i ciężko było go sprowadzić skądkolwiek. Dlatego teraz właśnie namalowała im swoją wprawną ręką kopię tego obrazu - udaną szczerze mówiąc. Ułożyła wielką niebieską paczką pod olbrzymią choinką - każdy, z 1500 pokoi dysponował własną choinką, dużą, przyozdobioną w odpowiednie kolory dopasowane do pokoju. Dla Natalii zakupiła pióro Parkera, za którym szalała od kilku tygodni - niestety 150 zł schowane w kieszeni dżinsów wyprało się na amen - a mama stwierdziła, że pralnia nie ponosi odpowiedzialności za rzeczy wyprane w ubraniach. Natalia przeżywała to bardzo - oj bardzo, dlatego też dobra siostra wysłupała z portmonetki ostatnie pieniądze, by zakupić siostrze wymarzony prezent. Dorobiła jej do tego na płócienku niewielkim - nocą przed wyjazdem piękny obraz kobiety w zaawansowanej ciąży, w rozwianej wiatrem sukience. Format obrazka był tak niewielki, że Natalia mogła go równie dobrze nosić w torebce w ramach amuletu. Marta dostanie w tym roku coś, czego pragnęła i o co dręczyła rodziców cały rok - żółtą bluzę z nadrukiem sympatycznego Tygryska - ulubionego bohatera Kubusiowej bajki. Ida miała mniej wygórowane życzenia - chciała tylko zwój woalu, którym mogłaby przyozdobić baldachim przy swoim łóżku oraz coś na szafkę nocną. Lea wybrała modną lampkę w kształcie lalki barbie, która była niewątpliwie autorytetem jedenastolatki.
- Lea, na co te prezenty? - zapytała Natalia, lekko się rumieniąc. Widać siostra na śmierć zapomniała o sprawie tak istotnej w Bożym Narodzeniu - jak właśnie prezenty.
- Ach, no przecież miło kogoś obdarować, nieprawdaż? - zapytała. Po chwili - ku jej zdziwieniu pod choinką pojawiło się jeszcze dwadzieścia pięć prezentów - od każdego dla każdego po jednym. Czyli Natalia wcale nie zapomniała o prezentach! - pomyślała, po czym wyszła z pokoju.
- A ty gdzie? - zapytała mama.
- Ach, idę się przejść - odparła i założyła w biegu kurtkę. Zdołała schować w torebce notatnik, komplet ołówków poukładanych starannie w rządku w metalowym piórniczku. Wyszła do najbliższej kawiarenki i usiadła na krzesełku. Zamówiła kawę z waniliową śmietanką i zaczęła szkicować. Dopóki ktoś nie dotknął jej ramienia.
  Odpowiedź z Cytatem