View Single Post
stare 14.04.2014, 22:34   #16
Daisy
 
Avatar Daisy
 
Zarejestrowany: 10.03.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 207
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Zerwane płatki kwiatów by Daisy

Kędziorek Odcinek jest super szybko Faktycznie nie ma szczęścia ten rudzielec, oj nie ma... Dzięki za komentarz

Sheil Wszystkie odpowiedzi na Twoje pytania już nie długo

Zapraszam do kolejnej części!

[IMG]http://i62.************/fu2p0g.jpg[/IMG]

ODCINEK 5 - NIEBEZPIECZNI LUDZIE



- Oh Kotku – wybełkotała Anna – chodź, dosiądź się do nas. Tak się cieszę, że jednak jesteś. – Mark spojrzał na mnie, widziałam, że w oczach ma żal, ale nie obchodziło mnie to, nienawidziłam go w tej chwili. Nie mogłam jednak zrobić tego Annie, nie mogłam teraz zrobić tutaj afery, choć właśnie na to miałam ochotę, musiałam grać w tę grę i udawać, że wszystko jest w porządku. Mark dosiadł się do nas, jak gdyby nigdy nic, a mi serce rozpadało się na kawałki. Usłyszałam ich ściszoną rozmowę, chociaż wcale nie miałam na to ochoty.
- Ann, musimy porozmawiać. Wyszłaś tak nagle, po naszej kłótni. Ja musze Ci coś powiedzieć. – Słyszałam, że Mark stara się coś wytłumaczyć Annie, ale ta zbyt pijana uśmiechała się tylko bezmyślnie i wpatrywała w niego jak w złoto.



- Ciii, nic nie mów. Jesteś tu, i teraz wszystko będzie już dobrze. – Wtuliła się w jego ramię, a ja musiałam odwrócić głowę, żeby nie zauważyła łzy spływającej po moim policzku. – Chodź, idziemy zatańczyć! Idziesz Sus? – Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi coś do mnie.
- Nie, nie zostanę tutaj. Od tych obcasów strasznie bolą mnie nogi. – Musiałam grać, gdybym teraz wyszła zaraz po jego przyjściu mogłaby się czegoś domyślić, albo zadawać niewygodne pytania. Tak bardzo nie chciałam jej krzywdzić, że postanowiłam poprowadzić tę grę do końca, chociaż zdawałam sobie sprawę, że działam Markowi na rękę nie demaskując go przed Anną. Moja przyjaciółka tylko skinęła głową i posłała mi szczery pełen ulgi, choć pijany uśmiech. Pociągnęła swojego chłopaka za rękę i zawlekła na parkiet. Spojrzał na mnie i posłał mi smutny uśmiech, nic mnie nie obchodziło, że on cierpi. Zasłużył na to, jak nikt inny. Tańczyli razem na parkiecie, choć nie do końca można to było nazwać tańcem, ponieważ Anna ledwo trzymała się na nogach i robiła akrobatyczne ruchy które Mark starał się jakoś opanować.



Patrzyłam na to wszystko i powoli wpadałam w otępienie. Ból emocjonalny przerodził się w fizyczny i aż miałam ochotę złapać się za klatkę piersiową. Musiałam się napić. Tylko większa dawka alkoholu była w stanie uśmierzyć ból choć w kilku procentach. Starałam się nie patrzyć w stronę parkietu, z jednej strony to był dziwny widok patrzeć na przyjaciółkę która ledwo trzymała się na nogach, a z drogiej znajdowała się ona w ramionach człowieka którego zaczęłam obdarzać uczuciem.



Nie wiem ile drinków wypiłam, ale przestałam dopiero gdy poczułam silne parcie na pęcherz. Musiałam pilnie wyjść do toalety, po za tym po prostu musiałam wyjść. Już dłużej nie mogłam, nie obchodziło mnie już czy Anna będzie o coś pytać czy nie, wątpię zresztą by w ogóle zauważyła że wyszłam, bo kątem oka spostrzegłam że Mark podtrzymuje ją ledwo trzymającą się na nogach w wolnym tańcu. Zabrałam torebkę i z silnym postanowieniem, że mam iść prosto, stanęłam na nogach. Po jaką cholerę ubrałam takie buty? Ledwo idąc, ale idąc dotarłam do toalety. Po załatwieniu potrzeb fizjologicznych, chciałam zadzwonić po taksówkę i wrócić do domu, ale poczułam jak nogi się pode mną uginają. Na szczęście dosłownie pode mną znajdowała się jakaś ławeczka na której siadłam, i nie mogąc dłużej już wytrzymać, moje ciało wstrząsnął szloch.



Nie potrafiłam powstrzymać łez, czułam, że muszą płynąć, że bez nich po prostu eksploduje. Jednocześnie czułam, że czym więcej łez ze mnie uchodzi, tym większa złość narasta w moim sercu. Nie wiem ile tak siedziałam, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi. Wystraszona, że to może być Anna, podniosłam się i szybko wytarłam twarz. Ujrzałam, jednak Marka, który szedł w moim kierunku. Złość, która we mnie narastała musiała ujść, mogłabym go wtedy zabić. Naskoczyłam na niego z krzykiem.



- Jak mogłeś?! Jak mogłeś?! – Gdy go nie było w mojej głowie kłębiło się mnóstwo słów i obelg w jego kierunku, jednak jak go zobaczyłam, byłam w stanie wypowiedzieć tylko te dwa głupie słowa, co ze mnie za idiotka.
- Susan, to wszystko nie tak… ja miałem z nią zerwać, gdy Cie poznałem, ale po prostu nie mogłem.
- Nie powinieneś w ogóle się do mnie zbliżać, skoro byłeś z nią! Jak mogłeś?! – Alkohol chyba ogranicza zasób słów, bo czuję że się powtarzam.



- Nikt mnie tak nie skrzywdził jak ty! Rozumiesz? – Nie chciałam tego, ale czułam wielką gulę w gardle, co oznaczało, że za chwilę, znów wybuchnę płaczem. Nie byłam w stanie już krzyczeć, mogłam tylko szeptać. – Wracaj do niej…



- Nie Susan, poczekaj. Ja wszystko wyjaśnię Annie, rozstanę się z nią. Będziemy razem.
- Mark, proszę, wracaj do niej… Ja, ja nie chcę Cię już znać. – Przecisnęłam się obok niego zmierzając w stronę drzwi.
- Susan gdzie idziesz? Do An? – Nie wiem czy słyszałam w jego głosie smutek, czy desperację.
- Nie, nie martw się. Wracam do domu. – Nie byłam w stanie już na niego spojrzeć, moim celem były tylko drzwi i wyjście z tego klubu na świeże powietrze.
- Wezwę Ci taksówkę, jesteś pijana nie powinnaś wracać sama.



- Odwal się! – Trzasnęłam drzwiami zostawiając go w toalecie. Wiedziałam, że miał rację, jestem pijana i jest noc, ale byłam na niego tak wściekła, że nie potrafiłabym przyznać mu racji i wrócić taksówką. Musiałam zrobić na przekór, po za tym spacer dobrze mi zrobi, może trochę wytrzeźwieję i zacznę myśleć jaśniej. Wyszłam na świeże powietrze i wzięłam głęboki oddech. Tak dam radę wrócić do domu, jasne. Skierowałam się w stronę parku bo to była najkrótsza droga. Nigdy nie byłam dobra w chodzeniu na obcasach, znacznie bardziej wole trampki, a po pijaku ta umiejętność spadła do zera. Czułam się jak kaleka, nogi bolały mnie niemiłosiernie po wieczornych tańcach, ale dużo bardziej bolało mnie serce.



W parku było ciemno, a ja zwracałam uwagę tylko na moje kolejne kroki, modliłam się, o to żeby się nie wywrócić, bo bałam się, że nie będę w stanie wstać. Nie wiem czy znacie to uczucie, kiedy nagle jesteście pewni, że ktoś was obserwuje. Ja właśnie je poczułam, a do tego uczucia doszedł jeszcze paniczny strach, nie wiedziałam przed czym, ale aż ścisnęło mnie w gardle.



To działo się tak szybko, nie zdążyłam nawet wydać z siebie głosu kiedy poczułam że ktoś zatyka mi usta dłonią, chwyta w pasie i ciągnie w pobliskie krzaki z dala od ścieżki. Tysiące myśli przebiegło mi przez głowę, byłam zbyt pijana by się bronić. Z goryczą przyznałam w głowie rację Markowi co do taksówki, gdybym mogła zaśmiałabym się teraz ironicznie.



Jednak nie mogłam bo napastnik właśnie podciągał moją sukienkę, dalej trzymając mnie mocno za głowę. Przemknęło mi przez głowę, że zaraz umrę. On mnie zabije, zostawi tutaj, w parku, w obcym dla mnie jeszcze mieście. Widziałam w głowie obrazy z mojego dzieciństwa, moich rodziców, zobaczyłam mojego pierwszego chłopaka Toma. Zobaczyłam też Annę i Marka, serce mnie ukuło i zabolało. Przygotowałam się na ból i śmierć, bałam się strasznie. Usłyszałam czyjeś szybkie kroki i poczułam ulgę, mój napastnik mnie puścił. Upadłam na trawę, ciesząc się że jeszcze oddycham, straciłam przytomność.



Dziesięć minut wcześniej, ten sam park.
Musiałem wracać w nocy przez park przez moją niezbyt rozgarniętą asystentkę, która nie potrafiła załatwić najprostszej sprawy jak dostarczenie dokumentów na czas. Szlag by to trafił, ale już trudno. Jeszcze jak by tego było mało, mój samochód totalnie padł, pewnie znów coś z elektroniką. Jakoś przeżyję, nie przepadam za spacerami, ale jeszcze tylko przejdę ten park i będę już w swoim apartamencie. Nie żebym się bał złoczyńców, ironicznie powiedziałbym, że to oni powinni się bać, ale w pewnym momencie poczułem nagły przypływ adrenaliny. Rozejrzałem się po parku, żeby stwierdzić, co jest jego przyczyną i zobaczyłem wielkiego gościa skradającego się za jakąś pijaną dziewczyną. Zanim zdążyłem do niego dobieg, chwycił ją i zaciągnął w krzaki. Czułem jak w moich żyłach zaczyna krążyć adrenalina, dając dobrze znane mi uczucie, musiałem go dopaść. Dopadłem go, gdy zdzierał z niej sukienkę, cholerny zboczeniec, chwyciłem go i powaliłem na ziemię. Zacząłem bić, aż stracił przytomność, nie potrafiłem przestać, leżąca nieprzytomna dziewczyna jeszcze mnie do tego motywowała. Jakiś głos w mojej głowie dosłownie krzyczał, że już dość, że muszę przestać, że nie mogę tego zrobić znów. Podniosłem się znad mojej ofiary, miał zmasakrowaną głowę, zarzuciłem jego ciężkie ciało na ramiona i przeniosłem w głębsze krzaki.



Wróciłem do dziewczyny, leżała bez ruchu na zimnej trawie, stwierdziłem w duchu, że jest całkiem niezła. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę i wytarłem krew z rąk. Muszę z nią coś teraz zrobić, nie mogłem jej tak zostawić. Obok leżała jej torebka, pozwoliłem sobie ją przeszukać, zważając na zaistniałe okoliczności, telefon, klucze, portfel. Super, sprawdziłem adres na dokumentach, miała tak blisko do domu, i nie dotarła bezpiecznie. Ehh, jak zwykle muszę się w coś wpakować, trudno, powiedziałeś A to i musisz powiedzieć B. Podniosłem ją z ziemi i zawinąłem jej ręce wokół moich ramion żeby się nie zsuwała.



Była zaskakująco lekka i mimo unoszącego się wokół niej oparu alkoholu wyczułem lekką nutkę bardzo przyjemnych dla moich nozdrzy perfum. Gdy dotknąłem jej kruchego ciała, poczułem dreszcz, bardzo dawno nie czułem niczego tak… miłego. Ta mała osóbka, Susan, jak wnioskuję z dokumentów, działa na mnie niczym nektar na pszczoły. Z doświadczenia wiem, że lepiej jest trzymać się od takich osób z daleka, tak więc też zrobię. Odniosę ją do domu, żeby była bezpieczna i już więcej jej nie zobaczę. Jej mały dom był dosłownie kilkanaście kroków od parku, gdy tam dotarliśmy nadal była nieprzytomna. Mimo iż była szczupła, cieszyłem się, że jesteśmy już na miejscu.



Domek był w środku tak mały, jak można się było tego domyślać po wyglądzie zewnętrznym, w środku były tylko dwoje drzwi, pierwsze które uchyliłem prowadziły do łazienki, więc to drugie muszą być te właściwe. Nie myliłem się, wszedłem do małej ale dość przytulnej sypialni i położyłem ją na łóżku. Nie wiedziałem co zrobić dalej, ale postanowiłem zdjąć jej buty, bo musiały być strasznie niewygodne. Gdy zdjąłem buty, postanowiłem też zdjąć sukienkę. Gryzło mnie sumienie, że to robię, ale chciałem by wygodnie jej się spało. Nie zastanawiając się nad tym co robię, usiadłem na fotelu blisko łóżka i wpatrywałem się w nią. Była piękna, chciałbym ją poznać w lepszych okolicznościach.



Zmagałem się ze snem, i nad ranem gdy byłem już pewny, że nic jej nie grozi i bezpiecznie śpi, wróciłem do swojego apartamentu, zostawiając Moją Susan samą.


__________________________________________________ ___
I jak się podobało?

Ostatnio edytowane przez Daisy : 20.06.2014 - 22:35
Daisy jest offline   Odpowiedź z Cytatem