Temat: Salem
View Single Post
stare 02.03.2012, 20:41   #18
Yuki
 
Avatar Yuki
 
Zarejestrowany: 19.07.2011
Skąd: z Afganistanu
Płeć: Kobieta
Postów: 696
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Salem

No to kolejna część - mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba.
Zapraszam.

2.
Co się przed chwilą stało? Kim byli ci ludzie?
Rudowłosa dziewczyna mknęła przed siebie, próbując wyjaśnić w jakiś racjonalny sposób sytuację, w której przed paroma minutami brała udział. Biegła ile sił w nogach, jej buty uderzały o chodnik wystukując rytm, bicie serca odmierzało upływający czas. Jej nierówny oddech z każdą chwilą stawał coraz szybszy, traciła siły z kolejnymi krokami, z kolejnymi przebytymi metrami.
Jeszcze tylko troszkę i będę bezpieczna.
Od domu dzieliło ją zaledwie kilka przecznic. Miasteczko Salem wcale nie było duże, wręcz przeciwnie – można je było nazwać mieścinką na końcu świata. Przeważnie nie spotykało się tutaj opryszków grasujących na młodziutkie kobiety, które wracały ze spotkania z przyjaciółmi. A jeśli się już jakiś pojawił, był natychmiast łapany przez dość liczne służby porządku publicznego. Koniec końców i tak okazywało się kto to był, ponieważ każdy tutaj znał każdego. Ale tych mężczyzn Jesse widziała po raz pierwszy. Zapamiętałaby te złowrogie spojrzenia i pełne tajemnic wypowiedzi.
Nagle poczuła wibracje w kieszeni. Stanęła gwałtownie i zgięła się wpół, opierając dłonie o kolana. Nabrała kilka głębokich oddechów i sięgnęła po komórkę. Spoglądając na wyświetlacz zmroziło ją. Mama.
- Jesse?! – usłyszała spanikowany głos. – Na miłość boską, gdzie jesteś?!

- Nic mi nie jest, spokojnie – powiedziała. – Jestem w drodze.
- Spokojnie?! – matka aż krzyczała. – Spokojnie?! Jak mam być spokojna, kiedy nie wracasz przez cały dzień?
- Mówiłam ci, byłam u Samuela, robiliśmy projekt na biologię.
- Do drugiej w nocy?
- Tak – zawahała się. W końcu makietę nici DNA skończyli znacznie wcześniej, potem włączyli sobie film. – To był dość… duży projekt.
- Nie obchodzi mnie, czy był duży, czy mały. Najważniejsza jest dla mnie córka, która ma wracać do domu o wyznaczonych porach! Masz być tutaj za dziesięć minut, albo… - najwyraźniej nie wiedziała, co powiedzieć, bo tylko skwitowała wszystko krótkim „no” i rozłączyła się.
Rudowłosa dziewczyna schowała telefon i rozejrzała się dookoła. Nikt jej nie gonił, nie słyszała również żadnych podejrzanych odgłosów. Najwyraźniej owy Chitt, jak nazwał go chłopak, który ją uratował, przestraszył się nie na żarty.
Jesse ruszyła przed siebie szybkim tempem, zostawiając za sobą ciemny zaułek i dwójkę podejrzanych typków.

Minęła kilka przecznic i skręciła w swoją ulicę, która niemal niczym nie różniła się od wszystkich pozostałych uliczek w Salem. Weszła do jednej ze starych kamieniczek, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi. Wdrapała się schodami na poddasze i z perspektywą starcia z matką weszła do mieszkania.
- Dziecko drogie, za często mnie tak straszysz – powiedziała ciemnowłosa kobieta, wychodząc z kuchni. Widać było, że nie ma już siły na denerwowanie się na córkę.
- Przepraszam, ale nie chciałam zostawiać Samuela samego z tym projektem – skłamała. O tym, że została napadnięta tez nie miała zamiaru wspominać. – A teraz mogę już iść spać? Co za dużo biologii, to niezdrowo.
Dała mamie całusa w policzek i poszła do swojej sypialni. Rzuciła się na łóżko, nawet nie przebierając się w piżamę i niemal natychmiast usnęła.

***

Obudziły ją dziwne huki dochodzące z ulicy. Wygramoliła się z łóżka i spojrzała przez okno na wąską uliczkę. Na samym jej środku stała wielka śmieciarka, która tamowała cały ruch uliczny.
Znowu to samo, pomyślała i rzuciła się na materac, aby chociaż chwilę poleżeć, zanim…
- Cholera!
Wystrzeliła z łóżka jak z procy i pomknęła do łazienki. Przecież ma dziś bardzo ważne wykłady! Jak mogła zaspać?! W szale umyła zęby, uczesała się i wróciła znów do pokoju, żeby zarzucić na ramię torbę z książkami. Przebiegła przez kuchnię, gdzie mama szykowała śniadanie i pochwyciła suchego tosta. Wybiegając z mieszkania rzuciła krótkie „pa” i pędem ruszyła do szkoły.
Świetnie, po prostu genialnie, myślała, pędząc w stronę przystanku autobusowego. Dlaczego zawsze muszę zawalić coś, na czym mi zależy?
O tym, że na Jesse nie warto było polegać wiedział doskonale jej przyjaciel, Samuel. Znali się od dziecka, i od wtedy właśnie nieodłączną cechą dziewczyny było roztrzepanie. Była wspaniałą przyjaciółką, ale jeśli w grę wchodziło coś poważnego, można było się spodziewać, że Jesse tego nie dopilnuje. Ale właśnie dlatego chłopak tak bardzo ją lubił. Nigdy nie można było się z nią nudzić, zabawa była gwarantowana.
Dziewczyna wparowała na salę w momencie, kiedy profesor był odwrócony plecami do uczniów. Zdyszana zajęła miejsce obok Samuela i dźgnęła go palcem w bok na powitanie.
- Znowu spóźniona – usłyszała znajomy, ciepły głos. - Czy ty kiedykolwiek masz zamiar przyjść na czas?

Na twarzy przyjaciela pojawił się szeroki uśmiech. Jego przydługie, brązowe włosy zasłaniały czoło, a w oczach świeciły się te zawadiackie iskierki, które były nieodłączną częścią Samuela. Nigdy nie miał gorszych dni, zawsze na jego twarzy gościł uśmiech, a dobry humor był jego stałym kompanem.
-Goń się – odcięła się szczerząc zęby. – W końcu to tylko dwadzieścia minut spóźnienia.
Chłopak parsknął śmiechem, ale zaraz zakrył ręką usta w obawie przed natrętnymi spojrzeniami profesora.
- Tylko dwadzieścia minut – powtórzył, podkreślając pierwsze słowo. – To jedna trzecia wykładów! Zresztą mamy je tylko wtedy, kiedy jakiemuś profesorkowi zachce się oswajać bandę licealistów, a to nie często się zdarza. Powiedziałbym nawet, że jest to tak rzadkie zjawisko, jak twoja obecność na początku zajęć.
- Samuel – syknęła i zrobiła nadąsaną minę. – Nie moja wina, że budzik mi nie działa.
- To może warto kupić nowy?
Przewróciła oczami i wyjęła z torby wszystkie niezbędne książki. Do końca zajęć siedziała skupiona, ponieważ chciała nadrobić zaległości, jakich narobiła się w zeszłym tygodniu, kiedy to jej mama wylądowała w szpitalu z wyrostkiem robaczkowym. Samuel natomiast wyraźnie się nudził. Niemal cały czas zaczepiał Jesse, budował samolociki z papieru i bazgrolił po zeszytach. Choć nie do końca można było nazwać to bazgroleniem, ze względu na jego gigantyczny talent plastyczny. Chłopak jednak nic sobie z tego nie robił – mówił w żartach, że jest za bardzo leniwy, aby rozwijać swoje umiejętności, dlatego jego rysunki ograniczały się do marginesów w notesach.
- Dziesięć, dziewięć, osiem… - przyjaciel zaczął ciche odliczanie do dzwonka. Intensywnie wpatrywał się w zegar i z każdą upływającą sekundą jego uśmiech się powiększał.
Kiedy dzwonek zadzwonił, Samuel był wyjątkowo dumny z siebie i z tego, jak zsynchronizował zegarek z tym szkolnym. Szedł z podniesioną głową i dumnie wypinał pierś.
- Samuel… - powiedziała nagle, gdy zmierzali w stronę dziedzińca. – Muszę ci coś powiedzieć.
Chłopak momentalnie zmarszczył czoło i zwolnił kroku.
- Coś się stało? – spytał, kiedy siadali razem na ławeczce pod murem.

- Właściwie to nic poważnego, ale jakoś nieswojo się z tym czuję. Próbowałam o tym zapomnieć, wydawało mi się też, że to był sen, ale było za bardzo realistyczne…
- Więc…? – naciskał Samuel. – Jeśli ktoś ci coś zrobił, to skurczybyk może już się pożegnać ze światem.
- Nie, nie… To nie to, że ktoś coś zrobił. – Zawahała się. Nie wiedziała jak kontynuować. – Raczej próbował coś zrobić.
- Próbował? – Przyjaciel podniósł brwi. – I tak robal nie ma prawa żyć na tym globie. Musi przywitać się z moimi maleństwami. – Podniósł lewą pięćś. – To jest Ból, a to Jeszcze Większy Ból – powiedział, podnosząc drugą.
- Proszę cię – Jesse westchnęła. – Choć raz bądź poważny.
- Dobra, dobra, już przestaję. Przepraszam.
Dziewczyna spojrzała na niego z pobłażaniem. Czy dobrze zrobiła, decydując się na powiedzenie mu o napadzie? I tak nic z tym nie zrobi, tylko będzie chciał ją odprowadzać do domu za każdym razem, kiedy będą siedzieć dłużej niż do północy. Z drugiej strony to nawet dobrze, bo nie będzie się bała wracać sama, ale przecież on będzie potem musiał pójść sam.
- Wczoraj, kiedy wracałam od ciebie po obejrzeniu filmu – zaczęła. - Em… Jakby to ładnie ująć…
- Wal prosto z mostu – zachęcił ją chłopak.
- Skoro prosisz. – Nabrała powietrza do płuc. – Napadnięto mnie. Na rogu Jackson i Bridgedorf Pike. Ale to nie był taki zwyczajny napad…
- Zwyczajny napad? – Samuel się oburzył. – Jesse! Żaden napad nie jest zwyczajny. Powinnaś to zgłosić na policję!
- Poczekaj – przerwała mu. – Chodzi mi o to, że w Salem nie zdarza się, aby ktoś napadał na ciebie tylko po to, żeby powiedzieć ci, iż ktoś na ciebie czeka.

Chłopak pokręcił głową.
- Stop, chyba nie łapię. – Podrapał się po głowie i przeczesał gęste włosy szczupłymi palcami. – Chcesz powiedzieć, że ten gość nie chciał cię okraść? Ani porwać, żeby sprzedać twoje narządy na czarnym rynku w Rosji? Ani wyciągnąć twojego adresu, żeby mógł wynieść ci wszystkie meble i sprzęt elektroniczny? Ani wydobyć imiona i nazwiska twoich najbliższych osób, żeby potem szantażować cię, że coś im zrobi, jeśli nie podeślesz mu określonej sumy pieniędzy?
- Sam…
- Okej, okej – podniósł ręce w geście poddania. – Już przestaję.
- Powiedział tylko „Asho na na ciebie czeka”. A potem – urwała. Nie wiedziała czy ma kończyć, czy nie.
- Co potem? – chciał wiedzieć Sam. – No weź. Przecież możesz mi wszystko powiedzieć.
- Wiem. Tylko to, co potem się stało było trochę dziwne. – Jesse opowiedziała Samuelowi wszystko w najdrobniejszych szczegółach.
- Masz rację. To było dziwne – skwitował. – Zresztą co to w ogóle za dziwne imię, co? Asho… - powiedział zniżonym głosem. – Zapewne chłopak ma teraz kompleksy.
Jesse była wdzięczna Samuelowi, że nie zrobił z tego gigantycznego przedstawienia. Mógł od razu zacząć panikować lub zadzwonić na policję, ale to raczej nie leżało w jego naturze. Najchętniej sam by się wszystkim zajął, gdyby tylko wiedział, jak te dwa typki wyglądają.
- To co? – spytał nagle Samuel, jakby nigdy nic się nie stało i wyciągnął się na ławce. – Dzisiaj po szkole maraton filmowy u mnie?
Wyszczerzył zęby w jednym z piękniejszych uśmiechów i objął dziewczynę ramieniem.
- Ale tym razem nie wracasz sama – dodał.
__________________
[IMG]http://i44.************/1z2jbzq.jpg[/IMG]

Yuki jest offline   Odpowiedź z Cytatem