View Single Post
stare 28.06.2011, 06:08   #8
Kjalvör
 
Avatar Kjalvör
 
Zarejestrowany: 19.06.2011
Płeć: Kobieta
Postów: 292
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Klub białych kotów

Odcinek 2

Cóż, ostatnio w szkole w ogóle nie skupiam się na nauce. Nawet ojciec do mnie zadzwonił, jakiż on miły, pierwszy raz od wielu lat, po to żeby mnie upomnieć, że ja nie przyjechałam tu żeby zabawiać się z opalonymi facetami tylko żeby się uczyć bo tu są dobre szkoły. Pierwsze słyszę! Myślałam, że jestem tu dla siebie, bo chciałam i tyle. Swoją drogą, ciekawa jestem jaki facet chciałby się ze mną, jak to mój tato ciekawie powiedział, zabawiać.
Ostatnio zauważyłam nawet, że przebojowa Adela uczy się ode mnie lepiej. Ciekawe, ciekawe…
Szczerze mówiąc, na korytarzach cały czas wypatruję w tłumie tych "Białych Kotów". Mówię oczywiście o tych nieopalonych, pięknych ludziach. Zaobserwowałam coś ciekawego. Bywają dni kiedy oni wszyscy noszą okulary przeciwsłoneczne, wszyscy, albo nikt. Myślę, że w te dni wszyscy mają czerwone oczy. Czy ja nie zwariowałam? Ile ja mam lat żeby wierzyć w magię i tego typu zjawiska, już dawno nie dziesięć!
Dodam też, że ta cała przyjaciółka Rodrigez jak jej tam przykleiła się do mojego czarnowłosego wybawcy. Zwykle łapię te Koty na korytarzach, tak, że widzę tylko czy mają okulary czy nie i tych dwoje jak się całują tuż przed, lub zaraz po lekcji. Kiedy korytarze są puste. Ciekawe…

Coraz bardziej podoba mi się mieszkanie babci. Parter jest urządzony nowocześnie, ale pierwsze piętro gdzie są sypialnie i jadalnia tak bardziej po babcinemu, czyli tak jak (według mnie) powinien być urządzony cały dom starszej pani.
Trochę mnie irytują te nasze poranne rozmowy przy śniadaniu.
-Masz może chłopaka?- Spytała raz babcia.
-Co?- Zakrztusiłam się.
Spojrzałam na babcię, pytała śmiertelnie poważnie.
-No… chwilowo nie.
-Rozumiem.- Mruknęła babcia i ugryzła gofra.- A tam… u siebie miałaś?
No i super. Co ja mam odpowiedzieć. Jak powiem, że miałam do babcia pomyśli sobie niewiadomo co. Dla takich „chłopak” równa się „narzeczony”.
-Nie ważne.- Odparłam wymijająco, ale moja babcia chyba zrozumiała to jako „tak, oczywiście”.
-Utrzymujecie kontakt?
-Eee… nie.- Powiedziałam po przełknięciu bardzo długo i starannie przerzutego kęsa.


-A czemu?- Dopytywała babcia.
Zirytowałam się. Pozostawiłam talerz z gofrem, obficie przyozdobionym bitą śmietaną (babcia nie zapomniała by mi wypomnieć, że od takich rzeczy, tylko przytyję, zaczynam myśleć, że tutejsi tylko o wyglądzie myślą).
Pobiegłam do sypialni przebrać się. Ostatnio przykładam większą uwagę do mojego ubioru. W domu, w Islandii ubierałam się byle jak. A najlepiej, żeby było po prostu wygodnie. A teraz… zaczęłam nawet myśleć nad nowymi, droższymi oprawkami do okularów. Czuję się tu jak wampir, taka blada w tłumie… prawie mulatów.

Dzisiaj gdy szłam do szkoły znowu zaczęłam myśleć o Ann. Powiedziała mi tylko nazwę tych Kotów, nawet mi nie powiedziała kim są ci „wszyscy z Klubu Białych Kotów”. Wtedy, jak na zawołanie usłyszałam wołanie.
-Penelopo!- Wołał męski głos. Odwróciłam się. Stał tam ON. Mój wybawca, który ciągle obściskuje przyjaciółeczkę Rodrigez (wciąż mnie intryguje to dziwne imię).
-Skąd znasz moje imię?- Spytałam nagle. Nie wiem czemu, ale zaniepokoiło mnie to.- Ja nie znam twojego i się ci nie przedstawiałam.
-Adela mi powiedziała.- Odparł.
Nie wiem czemu ale czułam motyle w brzuchu kiedy do mnie mówił. Tak jakby był jakimś znanym aktorem. Tak jakby rozmowa z nim była moim marzeniem.
Co ja gadam, jaka rozmowa? Powiedziałam dwa zdania, on też, jeśli nawoływanie mojego imienia zalicza się do zdań.
Zresztą myślę, że to samo bym czuła gdyby inne Białe Koty (tak ich teraz nazywam, bo te wyjaśnianie, że to ci piękni przyjaciele Rodrigez mnie męczy) się do mnie odezwały bardziej miło. Tak na mnie działają.
-Penelopo, chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nie martwiła się o Ann. Nic jej nie jest.
Poczułam, że robi mi się słabo, a motyle jakby zaczynały lecieć coraz wyżej…
-Czyli wiesz, coś o tym nagłym zniknięciu?- Spytałam starając się zachowywać w miarę normalnie.
-No…- Chłopak zastanowił się co odpowiedzieć.- Wiem.
-Czyli nie wyjechała z rodzicami!- Zawołałam, robiło mi się coraz bardziej gorąco, a motyle zaczynały naprawdę szaleć.
-Wyjechała.- Przyznał.- Ale nie, nie powiem, że Rodrigez nie, nie miała z tym nic wspólnego. – Powiedział zagadkowym głosem i mrugnął do mnie.
Pomyślałam chwilkę. Achaaa, czyli ona miała coś z tym wspólnego. Tylko, czemu powiedział mi tak dziwnie, wiedział, że i tak zrozumiem.
Już chciał iść, kiedy go zatrzymałam.
-Skoro już znasz moje imię, ja bym chciała poznać twoje.



Chwilę się zastanowił zanim mi powiedział.
-Mam na imię Mateo.- Powiedział w końcu i uśmiechnął się serdecznie. Odwzajemniłam uśmiech.
-Mógłbyś mi coś powiedzieć o Ann, czemu ona…- Spojrzałam na niego.
Z jego twarzy można było wyczytać wszystko. Np. to, że nie powie mi już nic, nie chce, nie może.
-Trudno.- Mruknęłam i skinęłam mu na pożegnanie głową.- Do zobaczenia.
-Mam nadzieję.- Uśmiechnął się pod nosem i pobiegł w przeciwną stronę niż ja, a ja szłam do szkoły.
Moje myśli można by łatwo przedstawić- wieloma znakami zapytania.
Cały Mateo to jeden wielki znak zapytania.

Miałam mętlik w głowie i z tym mętlikiem położyłam się do łóżka. Zdaje się, że zasnęłam gdy tylko zamknęłam oczy.



-Obudź się.- Mówił Mateo.
Otworzyłam leniwie oczy.
-Nie bój się.- Powiedział stojący przede mną anioł. Był piękny, był najpiękniejszą istotą, najpiękniejszą osobą jaką kiedykolwiek widziałam.
-Nie boję się.- Oświadczyłam pewnie.
-To dobrze.- Powiedział i pomógł mi wstać.
-Nie boję się.- Powtórzyłam.
Anioł uśmiechnął się i przybliżył się do mnie. Przytulił, a w jego ramionach było mi tak dobrze, trwało to może godzinę, ale było mi… było mi tak cudownie.
-Jestem w tobie…- Zastanowiłam się czy to powiedzieć.-Zakochana!
-I nie boisz się mnie?- Spytał ucieszony.
-Nie, Mateo. –Uśmiechnęłam się i pocałowałam Anioła w policzek.
-To zacznij się bać…- Wyszeptał jakimś innym głosem. Był to gruby, silny kobiecy głos.


Nagle zrozumiałam, że przytulam ciemnego anioła. Wokoło był ogień… gorący, parzący.
Anioł śmiał się, był diabłem. Zdjął pelerynę z kapturem i zobaczyłam jego… jej twarz. Wtedy ona spoliczkowała mnie, drapiąc mnie tym samym w policzek, swoim pazurem.
-Rodrigez!- Wrzasnęłam przewracając się na ziemię.
Ale ona wepchnęła mnie do ognia.
Piekło! Ogień! Parzy! Piekło! Ogień! Tak strasznie parzy…

-Aaa!- Krzyczałam leżąc w łóżku. To był sen. Całe szczęście! Głowa ciężko opadła na poduszkę. Ale wciąż czułam pieczenie. Spojrzałam na rękę, była oparzona i czułam straszliwe pieczenie. Kiedy zerwałam się z łóżka i wbiegłam do łazienki zobaczyłam na swoim policzku krwawiącą szramę.

Ostatnio edytowane przez Kjalvör : 28.06.2011 - 08:06
Kjalvör jest offline   Odpowiedź z Cytatem