View Single Post
stare 16.01.2011, 13:00   #5
Master of Disaster
 
Avatar Master of Disaster
 
Zarejestrowany: 08.01.2006
Skąd: Dziwnowo
Wiek: 18
Płeć: Kobieta
Postów: 1,322
Reputacja: 26
Domyślnie Odp: Cass - jak było naprawdę

Odcinek 1
Detektyw

Mortimer wrócił wieczorem. Bardzo się zdenerwował, gdy usłyszał o telefonie żony.
- Brzmi, jakby miała spore kłopoty - powiedział. - Mówiła, gdzie jest?
- Tylko tyle, że musiała opuścić Pleasantview.
- Niedobrze... Musimy pójść na policję... - oświadczył Mortimer. - Problem a tym, że muszą upłynąć jeszcze dwie doby... Szlag by to!
Cassandra nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Chciała pocieszyć ojca, ale trudno było jej znaleźć odpowiednie słowa.

- A gdzie Alec i Frank? - spytał tymczasem Mortimer.
- Na górze - odrzekła dziewczyna. - Alec chyba coś czyta, a Frank bawi się klockami.
- Późno już. Trzeba ich położyć spać - zadecydował mężczyzna.
- Dobra, zajmę się tym.
Poszła na górę. Tak jak oczekiwała, Alec siedział na swoim łóżku i czytał książkę, a Frank się bawił, choć nie klockami, ale różowym króliczkiem. Dziewczyna uśmiechnęła się. Ta zabawka należała jeszcze do niej, ale ona wolała bawić się misiem. Gdy przeszła na Alexandra, też nie cieszyła się zbytnim zainteresowaniem, bo ten z kolei wolał klocki. Dopiero Frank docenił zalety króliczka - po trzech miesiącach zabawy był już mocno poobijany. Teraz jednak czas położyć obu spać. Cassandra wzięła braciszka na ręce.
- No, malutki, wystarczy tej zabawy - powiedziała czule. - Idziemy się kąpać. - Delikatnie, ale stanowczo odebrała małemu jego ulubioną zabawkę i odłożyła do szafy. Ten nie protestował – choć miał nieco ponad roczek, wiedział, co to oznacza. Uwielbiał pluskać się w wannie, więc po niespełna kwadransie kąpieli jego siostra była cała mokra.

- No pięknie – mruknęła. - Frank, ty mały łobuziaku, nie wierć się tak! Muszę ci umyć główkę.
Odetchnęła, gdy w końcu położyła małego do łóżeczka. Widać był już zmęczony, bo szybko zasnął.
Teraz i ja powinnam się umyć, pomyślała. Ale najpierw postanowiła przypilnować Aleca.
- O, jesteś mokra - zauważył chłopiec, gdy do niego podeszła. - A gdzie mama?
- Musiała wyjechać. Kąpałeś się już? - Cassandra szybko zmieniła temat.
- Jeszcze nie, czytałem właśnie „Hobbita”, mówię ci, fantastyczna książka...
- Wiem, też ją czytałam – przerwała bratu. - Ale jest już późno, Alec, idź się wykąpać i kładź się spać. Jutro musisz iść do szkoły.
-Ty też. Ej, Cass, a kiedy mama wróci?

- Nie wiem dokładnie.
- A niedokładnie?
Dziewczyna się zniecierpliwiła.
- Alec! Idźże się wreszcie kąpać i pospiesz się z tym!
- Dobra, lecę...
Było wpół do jedenastej, kiedy Cassandra mogła się wreszcie sama wykąpać. Gdy siedziała w wannie, ogarnęła ją złość i rozżalenie. Była zła na matkę o to, że nie raczyła wyjaśnić, gdzie jest i kiedy wróci. W co ona się w ogóle wpakowała? Gdzie musiała wyjechać i po co? Pierwszy raz, od tak dawna, chciało jej się ryczeć.
Miała się już kłaść, gdy przyszło jej coś do głowy. Komórka! Przecież mama ma telefon komórkowy, co jej szkodzi zadzwonić? Zeszła na dół, do telefonu, i wystukała numer matki. Nikt nie odbierał, w końcu odezwała się poczta głosowa. Zadzwoniła jeszcze raz. Znów nic. Trzeci raz... Chwileczkę... Zaczęła nasłuchiwać. Przytłumiony dźwięk dochodził jakby z dołu... Otworzyła jedną z szafek kuchennych. Stylowa Motorola Belli leżała między garnkami i dzwoniła w najlepsze...

***

Następnego dnia, gdy Cassandra wróciła ze szkoły, zastała ojca siedzącego w jadalni. Wyraźnie na kogoś czekał.
- O, cześć, tato. Już nie w pracy? - spytała go.

-Skończyłem wcześniej - wyjaśnił Mortimer.
- A na kogo czekasz?...
- Postanowiłem zatrudnić prywatnego detektywa - oświadczył. - Nie mam zamiaru czekać jeszcze dwóch dni. Zaraz powinien tu być. Pani Lawson wzięła Franka na parę godzin do siebie, a Alec nocuje u kolegi. Nie chciałem, żeby chłopcy się denerwowali...
- Fakt... A wiesz, że mama zostawiła komórkę w domu?
- Żartujesz?
- Nie, znalazłam ją wczoraj wieczorem w kuchni...
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- To pewnie on - powiedział ojciec.
Cassandra poszła otworzyć. Za drzwiami stał nieco dziwnie ubrany mężczyzna w średnim wieku, od razu się przedstawił:
- Jestem Matthew Russel, detektyw. Ja do pana Gotha.
- Proszę wejść...
- Witam, panie Russel! - Mortimer wstał. - Napije się pan herbaty? A może jest pan głodny?
- Nie, dziękuję - odparł detektyw. - Przejdźmy lepiej od razu do rzeczy.
- Mam... iść do pokoju? - spytała tymczasem Cassandra, choć tak naprawdę wolałaby zostać.
- Nie, zostań - odpowiedział ojciec. - Powinnaś być przy tej rozmowie. Może wiesz o mamie coś, co ja przeoczyłem. Panie Russel, to moja córka Cassandra.
- Miło mi - detektyw ukłonił się. - Może usiądziemy?
- Tak, zapraszam.
Wszyscy troje usiedli przy stole w jadalni, a pan Russel wyjął notatnik.

- A zatem - podjął detektyw - pani Goth zaginęła. Proszę mi opowiedzieć, jak to było.
- Otóż... - zaczął Mortimer, spoglądając na córkę.
- Może ja opowiem... - zaproponowała dziewczyna.
- Racja, ty pierwsza zauważyłaś.
- No więc... w środę wieczorem, było już koło dwudziestej, mamy nadal nie było w domu. Trochę mnie to zaniepokoiło, na wszelki wypadek przeszukałam cały dom. Kiedy upewniłam się, że mamy nigdzie nie ma, poszłam do salonu, gdzie siedzieli ojciec i mój brat Alec. Spytałam się taty, czy wie może, gdzie jest mama...
- Przepraszam - przerwał jej pan Russel - czy to nie zaniepokoiło pani brata?
- Nie, oglądał coś w telewizji, a ja starałam się mówić w miarę cicho.
- Rozumiem, proszę kontynuować.
- Tak... Tata wysłał mojego brata do kąpieli i poprosił mnie, żebym przypilnowała chłopców - mam jeszcze drugiego brata, Franka, ale on już spał - a sam poszedł poszukać mamy u sąsiadów.
- Szukałem u wszystkich - kontynuował Mortimer - a nawet poszedłem na policję, ale tam mi powiedziano, że nie minęła nawet doba, a muszą upłynąć trzy... Wróciłem do domu i wysłałem córkę do spania, a sam siedziałem chyba do trzeciej nad ranem, licząc, że żona wróci, ale na próżno. W czwartek od samego rana kontynuowałem szukanie, zostawiając Franka pod opieką sąsiadki. Całe szczęście miałem wolne... obiad zjadłem na mieście, a kiedy pod wieczór wróciłem, córka oznajmiła mi, że żona dzwoniła do domu.
- To jest jakiś ślad... - rzekł detektyw. - Proszę mi streścić przebieg tej rozmowy - zwrócił się do Cass.
- Nie ma co streszczać, szczególnie długa nie była – dziewczyna uśmiechnęła się krzywo i opowiedziała wszystko ze szczegółami.

- Czy sprawdziła pani, jaki to był numer?
Cassandra klepnęła się w czoło.
- Nie przyszło mi to do głowy... - przyznała.
- Nie szkodzi, nie szkodzi - uspokoił ją pan Russel. - A potrafi pani powiedzieć, o której godzinie był wykonany ten telefon?
- Tak, jak tylko wróciłam ze szkoły, to jest około godziny piętnastej.
- Czy państwa telefon ma funkcję zapamiętywania połączeń?
- Nie, niestety nie.
- Rozumiem... czy w tym czasie były wykonywane jakieś inne połączenia? Pani gdzieś dzwoniła z tego numeru, może ktoś dzwonił?
- Hm... nie, sama nie wiem czemu, ale nie zadzwoniłam do taty na komórkę, choć miał ją przy sobie. Dopiero wieczorem zadzwoniłam do mamy, ale okazało się, że zostawiła komórkę w domu.
- Właśnie miałem zapytać, czy pani Goth posiada komórkę - mruknął detektyw. - Cóż, myślę, że będziemy musieli sprawdzić billingi.
- Czy to konieczne? - Mortimer skrzywił się nieznacznie.
- To może nas naprowadzić na ślad pańskiej żony.
- W takim razie... nie traćmy czasu.

CDN.

_____
Szybko dałam kolejny odcinek... Ale spokojnie, kolejne się tak szybko nie pojawią... Zależy, ile będzie komentarzy

Ostatnio edytowane przez Master of Disaster : 04.02.2011 - 15:01
Master of Disaster jest offline   Odpowiedź z Cytatem