Temat: Vorg
View Single Post
stare 31.07.2010, 03:11   #17
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,223
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vorg

Wybaczcie, że post pod postem, to nie było zamierzone.

CZĘŚĆ PIERWSZA.

- Hooper, gdzie ty jesteś do jasnej cholery?! - głos w telefonie sprawił, że mężczyzna o czarnych włosach, zerwał się z łóżka na równe nogi.
- Yyy... jest piąta rano, a do pracy przychodzę na...
- Nie interesuje mnie na którą masz do pracy, dobrze wiesz, że kiedy coś się dzieje masz tu być w trybie natychmiastowym. Więc albo zaraz przyjeżdżasz albo szykuj pudła na swoje graty! - komisarz Graveman rozłączył się nie czekając na odpowiedź swojego podwładnego.
Len podrapał się po głowie i westchnął głęboko. Nienawidził, kiedy przerywano mu sen. Tyle lat służył w Legionie*, a jego szef miał to głęboko w dupie. Wyniki, wyniki i jeszcze raz wyniki. Tylko tego chciał. Ciągle narzekał na jego jednostkę, że wciąż za mało przykładają się do pracy. Do cholery, przecież pracował niekiedy po dziesięć godzin dziennie. To jest mało? Zawsze wychodził ostatni, zawsze starał się wypełniać swoje obowiązki sumiennie. Nawet nie miał życia prywatnego. Przebywanie w domu, ograniczało się do spania i picia porannej kawy. Dzisiaj jednak ani się nie wyspał ani nie wypił magicznego napoju stawiającego go na nogi. Zawsze, kiedy tak się działo, wiedział, że w pracy czeka go ciężki dzień. Ta robota pochłaniała go do reszty. Dziewczyna dawno go zostawiła, a rodzice nie żyli od kilku lat. Był kompletnie sam. Nie licząc rodziny zastępczej jaką byli kumple z Legionu. Kapryśna była ta rodzinka, ale szczerze mówiąc robił to, co bardzo lubił i starał się nie narzekać. Poza tym jego oddział był najlepszą jednostką tropiącą i eliminującą. Sierżant Hooper uwielbiał uganianie się za wszelkimi dziwactwami, jakie plątały się po tym świecie. Jak sam twierdził, nie istnieją istoty, których nie umiałby wyeliminować. W jakiś sposób miał rację, bo na takową jeszcze nie trafił.

[img]http://i28.************/33e7lh4.jpg[/img]

Ubrał się w pośpiechu i zanim wyszedł, przejrzał się jeszcze w lustrze wiszącym na ścianie w przedpokoju. Stwierdzając z niechęcią, że przydałby mu się fryzjer i golenie, zarzucił na siebie ulubioną kurtkę i udał się do wyjścia.

******

- Co mamy tym razem? - spytał przeglądając akta leżące na biurku.
- Kolejny demon – odpowiedział mu Nick – Graveman kazał nam jechać na miejsce, gdzie widziano go ostatni raz. Podobno urządził sobie niezłą balangę. Wymordował całą rodzinę, składającą się z pięciu osób. A na rozgrzewkę wysadził ten stary biurowiec, stojący na obrzeżach miasta. Ktoś mówił nawet, że wcześniej kogoś tam zabił, ale to nic pewnego. Komisarz wysłał tam już kilku naszych, by zbadali sprawę.

[img]http://i32.************/vphmrl.jpg[/img]

- Nieźle – Len wstał z krzesła i rzucił akta na blat – Coś więcej na temat tego balangowicza?
- No właśnie tego my mamy się dowiedzieć – blondyn złapał za swoją wytartą bluzę wiszącą na wieszaku.
- Oby to było warte mojego wstawania tak wcześnie rano – rzekł i ruszył wraz z kolegą w kierunku drzwi prowadzących na parking.
Kiedy przyjechali na miejsce, od razu udali się do mieszkania, w którym odbyła się opisana przez Nicka egzekucja. Na miejscu było już pełno węszycieli sensacji, którzy tylko czekali na to, by wyciągnąć jakieś informacje. Dwójka mężczyzn minęła dziennikarzy i weszła do ogrodzonego żółtą taśmą budynku, zajętego w tej chwili przez ludzi Gravemana. Jedni pilnowali, by żaden wścibski cwaniak, nie przedostał się do środka, drudzy szukali śladów na bestię winną tego okrutnego mordu. W każdym razie, wszyscy byli czymś zajęci. Bardzo szybko przestali zwracać uwagę na Hooper'a i jego kolegę, zaraz po tym jak ci wylegitymowali się machając im odznakami. Kiedy sierżant i jego asystent znaleźli się w środku, ich oczom ukazał się odrażający widok. Pomieszczenie, które zapewne kiedyś było salonem, teraz zmieniło się w żałosne pobojowisko. Dwa poskręcane ciała leżały na tlącym się w kilku miejscach dywanie, a rozbite doniczki z kwiatami ścieliły podłogę ziemią i połamanym zielskiem. Na ścianie wisiał przekrzywiony obraz jakiejś kobiety, której uśmiech zastąpiła efektowna dziura. Parkiet przy drzwiach prowadzących na balkon był cały popalony i roztrzaskany. Odłamki ludzkich kości leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu. Len zostawił kolegę samego i udał się w głąb mieszkania. Wszedł do jednego z pokoi i kiedy uderzył go fetor spalonego mięsa, odwrócił się z odrazą w kierunku wyjścia, zasłaniając twarz dłonią. Jego żołądek drgnął wściekle, a kolana ugięły się pod nim. Ohydny smród był nie do zniesienia. Brunet przemógł się jednak i z powrotem odwrócił w stronę cuchnącego znaleziska. Na ścianie przylepione były szczątki ludzkiego ciała. Efektownie rozsmarowane po całym pokoju mięso wyglądało tak odrażająco, że niejeden człowiek już dawno, by zwymiotował. O ile wytrzymał, by ten zapach i prędzej stamtąd nie uciekł. Hooper uniósł głowę, wstrzymując na chwilę powietrze w płucach. Kiedy się tak rozglądał, dostrzegł na suficie dziwny napis. Teraz uważnie mu się przyglądał, starając się odczytać malowidło napisane ludzką krwią.
- Anensen! Chodź no tu! - wykrzyknął, gdy udało mu się w końcu dojść do tego, co oznaczają te słowa.
Po chwili do pomieszczenia wbiegł Nick, który usłyszał wołanie kolegi. Jęknął z odrazą, zasłaniając usta rękawem od bluzy i spojrzał na sufit.
-Exitus gratia exitus*– przeczytał nie odrywając twarzy od materiału – Mamy do czynienia z prawdziwym świrem – dodał patrząc w stronę kolegi.
- Kolejny demon, który ubzdurał sobie, że jest panem wszechświata – wycedził Len wychodząc z pokoju – Jak zwykle, szybko go złapiemy, więc nie wiem czy jest sobie czym zawracać głowę.
- Przeczuwam kłopoty stary – odezwał się blondyn idąc za nim – Spójrz co znalazłem w ciele jednej z ofiar – mówiąc to wyciągnął woreczek, w którym znajdował się ogromny zakrwawiony pazur – To jest dziwne. Przypomina mi to chińskiego demona Chiang-shih, ale również arabskiego Ifryta. Chociaż jego działania można porównać z sumeryjskim Ekimmu. Ale przecież ten nie ukazuje się ludziom i nie zostawia śladów.
- Co podejrzewasz?
- Nie wiem... szczerze mówiąc to sądzę, że najpierw trzeba zbadać ten dowód.
- Więc powęsz tu jeszcze trochę, a potem jedź do laboratorium. Ja sprawdzę miejsce, gdzie był ten wybuch – Anensen skinął potwierdzająco głową, a Hooper udał się na zewnątrz w kierunku auta.
Nie udało mu się jednak uniknąć spotkania z drapieżcami szukającymi sensacji.
- Sierżancie, czy mógłby pan coś powiedzieć? - przed brunetem wyrósł nagle nieogolony dziennikarz, w brązowym płaszczu.
- Nie – warknął.
- Kim był ten osobnik?
- Bez komentarza.
- Czy są straty w ludziach?
- Spadaj człowieku! - Len otworzył drzwi samochodu. Wsiadł do środka, zatrzaskując je za sobą z hukiem i ruszył z piskiem opon.

******

Kiedy przyjechał, strażacy gasili jeszcze buchający spod ruin budynku ogień. Było pochmurno i mglisto, a w powietrzu unosiły się opary dymu. Sierżant wysiadł z auta i porozglądał się po pogorzelisku. Ludzie z Legionu starannie przeszukiwali ugaszone miejsca, szukając czegoś, co mogło ich naprowadzić na bestię, która po zachodzie słońca urządziła sobie tutaj imprezę. Szatyn był trochę wściekły na komisarza. No może nie trochę albo się jest wściekłym albo nie. On był. Graveman zdarł go z łóżka akurat, kiedy śniła mu się jakaś gorąca laska mizdrząca się do niego w skąpym bikini. Czemu nie obudził go porannym telefonem, gdy śnił o podrzynaniu ludziom gardeł? Cholera, miał wyczucie. Nie ma nic do roboty, a on zdziera go z łóżka o piątej rano! Przecież to tylko zwykły opętany demon, który chce być kolejnym panem wszystkiego co oddycha. Wystarczy zaczaić się na niego w nocy i potraktować go laserem oraz ładunkiem plazmowych granatów. Wielkie rzeczy.
- Hooper! - wyrwał go z zamyślenia znajomy głos.
Len odwrócił się za siebie i spojrzał na stojącą za nim kobietę.

[img]http://i29.************/b7cmlv.jpg[/img]

- No proszę, ciebie też zerwali z błogiego snu Debbie?
- Niestety – westchnęła szatynka – Ale jak się okazuje, nie na darmo!
Pracoholiczka. Ta dziewczyna, gdyby mogła w ogóle, by nie spała. Czasami zastanawiało go czy ona również nie jest jakimś demonem. Nigdy nie widział, żeby była zmęczona, a szef zawsze ją chwalił. Pewnie go opętała, bo Graveman nigdy nikogo nie umiał pochwalić.
- Co tam masz? - spytał przyglądając się, jak starannie oczyszcza dowód z pyłu.
- Kości – uśmiechnęła się – Nasi ludzie znaleźli to po gruzami. Szukają reszty tego człowieka.
- Czyli jednak, ktoś tu był podczas wybuchu?
- Dokładnie. I pewnie wcale nie ucieszył się z wizyty naszego opryszka. Chwilę wcześniej ten opętany demon, połamał go na drobne kawałki. Spójrz na to – wskazała palcem na znalezisko – To kość udowa. Jest najdłuższą, najgrubszą i najmocniejszą kością naszego ciała. Zdajesz sobie sprawę, jakiej siły musiał użyć ten osobnik, by złamać coś tak twardego? I po co ta bestia to robiła?
Hooper również nie znał odpowiedzi na ostatnie pytanie. Zwykłe demony nie łamią ludziom żadnej z części ciała, co najwyżej, doprowadzają do chorób wnętrzności.
- Zobacz jeszcze to – mówiła trzymając w pincecie coś dziwnie wygiętego.
- Pazur... taki sam jak znalazł Anensen w mieszkaniu. Tyle, że tamten jest o połowę dłuższy.
- Bo to, co odkrył Nick, jest pewnie ze stopy tego potwora. Ten wygląda mi na pazur z ręki. Ma charakterystyczne zakrzywienia. Wyjęłam go z tego połamanego piszczela.
- Więc może ty wiesz, co to może być za istota? - spytał brunet z nadzieją czekając na pozytywną odpowiedź.
- Nie wiem. Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że to nie jest zwykły demon. Mam wrażenie, że to mieszanka kilku zjaw. Tyle, że żadna, o której myślę, nie łamie kości ofiarom.
- Wezmę ten pazur – sierżant odebrał od koleżanki niecodzienne znalezisko, włożył je do woreczka i schował do kieszeni – Jadę do laboratorium. Jeśli coś tu jeszcze znajdziecie, przyślijcie tam kogoś – pożegnał się z Debbie i ruszył w kierunku auta.

******
- Wygląda mi to na Obake.
- Jaśniej Anensen. Wiesz, że nie jestem znawcą demonów – Hooper wyciągnął się wygodnie na fotelu, spoglądając na kolegę – Ja wiem tylko jak je unicestwiać, a ty tu jesteś od reszty rzeczy.
- Obake jest to upiór zmarłej osoby. Pojawia się tak długo, aż pozałatwia wszystkie ziemskie sprawy. Zazwyczaj kieruje nim miłość lub nienawiść. Te pojawiające się z miłości, są dla ludzi niegroźne. Jednak te, które przywoła na świat nienawiść i chęć zemsty to prawdziwe utrapienie. Takie Obaku, nękają zazwyczaj sprawców swoich cierpień. Ale przy okazji obrywa się wszystkim, którzy mieli to nieszczęście napotkać ich na swojej drodze.
- Czyli ten skurczybyk pojawił się, by pozałatwiać swoje sprawy?
- Najprawdopodobniej – Nick usiadł naprzeciwko sierżanta – Tylko nie zgadza się kilka rzeczy.

[img]http://i28.************/b6rf3a.jpg[/img]

- To znaczy?
- Ten rodzaj demona ma najczęściej długie ostre włosy, co pasuje, bo takowe znalazłem, wykluczając, że są ludzkie podczas analizy. Posiada on również ostre rysy twarzy, a odcień jego skóry jest kredowo blady. I to się nie zgadza. Podobnie jak to, że Obaku unoszą się nad ziemią, gdyż nie posiadają nóg. Od pasa w dół zwężają się na kształt trąby powietrznej niknącej tuż nad ziemią. No i te dłonie złamane w przegubach.
- Anensen... już ci mówiłem. Jaśniej – brunet westchnął głęboko.
- Ten demon nie ma kredowo białej skóry. Jest ognisto pomarańczowa. No i ten pazur, który znalazłem. Jest ze stopy. Poza tym, gdyby miał połamane ręce, nie mógłby kruszyć ludzkich kości. Zresztą Obaku ich nie łamią.
- Zbadałeś dowód od Debbie?
- Jasne. Właśnie na jego podstawie odkryłem kolor skóry tego paskudnego osobnika. Zanim odpadł mu pazur, musiał dotknąć swego ciała, gdyż w porowatych zagłębieniach znalazłem pełno naskórka. I uprzedzając twoje pytanie sprawdziłem, nie jest on ludzki.
- Więc, co to za cholerswto?
- Gdybym to wiedział na pewno by cię tu nie było stary, bo dawno byś go wykończył.
- No tak... - Hooper westchnął i podniósł się z fotela – Widziałeś się z Gravemanem?
- Nie, ale dzwonił. Przekazałem mu wszystko, co zdołałem odkryć. Powiedział, że na dzisiaj tyle. Musimy czekać na kolejny ruch tego upiora.
- Ten popaprany świr zadał nam dużo roboty. Jak go w końcu dorwę, to zgotuję mu piekło na ziemi – spojrzał w lusterko, znowu stwierdzając, że musi iść do fryzjera i ogolić się dziś wieczorem – Idziesz ze mną coś zjeść? Należy się po kilku godzinach pracy.
- Nie – powiedział ze stanowczością Nick – zostaję tutaj, muszę jeszcze coś sprawdzić.
- Jak znajdziesz jakiś ciekawy ślad, to dzwoń – sierżant otworzył drzwi i wyszedł na jasny korytarz. Zatrzasnął za sobą szklane skrzydło i ruszył w dół po betonowych schodach. Był taki głodny, że połknąłby wilka. Tylko w jednym miejscu w mieście mógł zjeść za dobrą cenę i przy okazji nasycić tym swój żołądek. Na szczęście mała knajpka znajdowała się w uliczce prowadzącej za budynek, w którym aktualnie przebywał, więc za pięć minut będzie siedział na wygodnym krześle i czekał na coś potwornie pysznego. Szybkim krokiem wyszedł z laboratorium i udał się w stronę miejsca, gdzie mógł do syta napełnić swój burczący brzuch. Zrobił kilkanaście kroków i skręcił za starą bramę prowadzącą do baru. Nagle coś dziwnego przemknęło mu przed oczami. Zatrzymał się. W pierwszej kolejności zdawało mu się, że ma zwidy, lecz już po chwili poczuł, że ktoś go obserwuje. Porozglądał się dookoła i powoli wyjął broń umieszczoną w kaburze. Wtem przed jego oczami wyrósł ognisto-skóry demon, o czarnych jak smoła włosach. Nozdrza i usta zakrywała mu maska. Pod wściekłymi oczami można było dostrzec krew, a na jego czole widniał jakiś dziwny wzór. Długie pazury na rękach i nogach, sprawiły, że Hooper z łatwością odkrył w nim oprawcę niewinnej rodziny i człowieka z wysadzonego w powietrze budynku. Wiedział, że to on, gdyż nigdy w życiu nie miał do czynienia z upiorem o takiej skórze i szpiczastych szponach.
- Exitus gratia exitus!* - głos demona brzmiał jakby przemawiało przez niego kilka, a nawet kilkadziesiąt rozwścieczonych bestii.
- Spokojnie stary – sierżant zrobił kilka kroków w tył. Żałował, że miał przy sobie tylko zwykły pistolet .
- Vorg charta exitus!* - ryknął w amoku zbliżając się do bruneta.
Len po raz pierwszy w życiu tak cholernie się bał. Ten osobnik wyglądał jak sam szatan. Zaczął się nawet zastanawiać czy on aby, nim nie jest.
- Jeśli chcesz mojej śmierci to mnie zabij... - przełknął ślinę i wypuścił z ręki broń.
- Ultio!* - syknął demon.
„Cholera, czemu on gada po łacińsku”, pomyślał Len. „I dlaczego jeszcze mnie nie zgładził?”

[img]http://i32.************/166nk8x.jpg[/img]

- Tu auxilium Vogr!* - szponiasty palec upiora skierował się w jego kierunku.
- Ja? - serce Hooper'a waliło jak oszalałe – Ale... ale w czym?
- Vorg cibus zenonis* – rzekł i wskoczył na pobliski budynek, po czym zniknął.
Brunet przełknął ślinę i wypuścił powietrze z płuc. Usiadł pod murem nerwowo łapiąc oddech. Demon chce jego pomocy? Uszczypnął się, żeby sprawdzić, czy to nie sen. Kiedy jednak poczuł jak boli go policzek, stwierdził z przykrością, że niestety nie spał. Nigdy nie widział takiego osobnika na oczy. I dlaczego ten potwór wyglądający jak sam szatan ukazał mu się w dzień? Przecież one nienawidzą światła. Za dużo pytań, od samego rana męczyło głowę sierżanta, który właśnie zdał sobie sprawę, że nie ma do czynienia ze zwykłym upiorem.
- Jedzenie będzie musiało poczekać... - powiedział cicho sam do siebie – Muszę wracać do laboratorium.

*******
*Legion - jednostka zajmująca się zabijaniem różnego rodzaju demonów.
*Exitus gratia exitus -śmierć za śmierć.
*Vorg charta exitus - Vorg chce śmierci.
*Ultio - zemsta.
*Tu auxilium Vogr - ty pomożesz Vorg(owi).
*Vorg cibus zenonis - Vorg cię znajdzie.

I wybaczcie za oszałamiającą ilość zdjęć. Troszku mi się już ziewało Następnym razem dam więcej. Jeśli będzie się podobać i jest sens pisania dalej oczywiście.
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 31.07.2010 - 23:52
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem